„Nie chcę być bohaterem” – pisał w liście pożegnalnym lekarz z Wuhanu. Komunistyczne władze nie chcą tego jeszcze bardziej. Nie chcą też, żeby był świadkiem wiary.
Dr Li Wenliang jako pierwszy już w grudniu ub. roku zwrócił uwagę na groźnego wirusa, który dziś wywołuje strach u ludzi na całym świecie.
JEROME FAVRE /epa/pap
Tylko tyle? – pytało wielu internautów na wieść o decyzji komisji dyscyplinarnej zajmującej się sprawą lekarza, który jeszcze w grudniu ostrzegał przed pojawieniem się nowego wirusa. Komisja nakazała wycofanie reprymendy, jaką ukarano dr. Li, zaś policja przeprosiła za działania wobec niego. Chińskie władze próbują wymazać pamięć o bohaterskim lekarzu i jednocześnie przekonać świat, że Li Wenliang był przekonanym komunistą, a nie katolikiem.
Niewygodny wirus
Li Wenliang miał 33 lata. Pracował jako okulista w Szpitalu Centralnym w Wuhanie. Według dostępnych powszechnie źródeł pochodził z miasta Beizhen, gdzie ukończył liceum. Studiował na uniwersytecie medycznym w Wuhanie. 3 lata przepracował na uczelni w Xiamen. Znajomi cytowani przez media wspominają Li Wenlianga jako normalnego kolegę i dobrego fachowca, a przy tym fana koszykówki. Jego starsze dziecko niedługo kończy 5 lat, a żona jest w drugiej ciąży.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.