Wszystko będzie dobrze

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 14/2020

Miłość Chrystusa jest mocniejsza od samej śmierci. Nie usuwa krzyża, ale go przekracza – zmartwychwstaniem.

Wszystko będzie dobrze

W ten dramatyczny czas koronawirusa Włosi dodają sobie nawzajem otuchy, mówiąc: Tutto andrà bene (Wszystko będzie dobrze). Z drugiej strony nie brakuje też podszytych sceptycyzmem żartów z owego hasła. Na jednym z memów, jakie otrzymałem, widać zawalony balkon, a na wiszącej części dynda napis: Tutto andrà bene.

Mało kto jednak wie, że to powiedzenie sięga swoimi korzeniami objawień pochodzącej z Anglii średniowiecznej mistyczki, Julianny z Norwich (zm. 1420). Katechizm Kościoła Katolickiego odwołuje się do jej wizji w paragrafie zatytułowanym: „Opatrzność a zgorszenie z powodu zła” (nr 313). Ze spisanych objawień Julianny dowiadujemy się, że Jezus powiedział do niej: „Pragnę, abyś wiedziała, że skoro obróciłem największe zło w dobro, przemienię również w dobro wszelkie inne zło, jakiekolwiek by nie było”. Mistyczka zaś stwierdza: „Poznałam dzięki łasce Bożej, że powinnam mocno trzymać się wiary i wierzyć, że wszystko zakończy się dobrze”.

Przypomina mi się powieść „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa. „Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat” – to słowa, które wypowiada mroczny Woland do Małgorzaty.

Ale czy rzeczywiście wszystko będzie dobrze lub tak, jak być powinno? Co znaczą te słowa na przykład dla człowieka, którego ukochani rodzice zmarli po zarażeniu koronawirusem, a on we włoskiej telewizji skarży się, że nie wie, gdzie są ich ciała czy też już prochy.

W świetle chrześcijańskiej wiary „wszystko będzie dobrze” nie jest jakimś płaskim optymizmem, niemądrą wesołkowatością w obliczu poważnych zagrożeń. Nie jest też obietnicą bez pokrycia, że akurat tobie i kochanym przez ciebie osobom nic się nie stanie, że wyjdziecie z tego wszystkiego bez szwanku. Jezus powiedział do swoich uczniów: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę. Jam zwyciężył świat” (J 16,33). A stwierdził tak w obliczu czekającej go śmierci krzyżowej. Mistrz z Nazaretu nie obiecywał nam zdrowia i wszelkiej pomyślności w życiu doczesnym. Choć ten fakt nie przekreśla oczywistej troski i modlitwy właśnie o zdrowie i pomyślność. Perspektywa człowieka wiary jest jednak dużo dalsza i głębsza. „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie?” (Rz 8,35) – pyta retorycznie Paweł Apostoł. Rzeczywiście! Miłość Chrystusa jest mocniejsza od samej śmierci. Nie usuwa krzyża, ale go przekracza – zmartwychwstaniem. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.