Kościół poza kościołem

Franciszek Kucharczak

|

GN 14/2020

publikacja 02.04.2020 00:00

Unieruchomienie w domu wydaje się bezproduktywne. Jezus unieruchomiony na krzyżu pokazuje, że… no właśnie: wydaje się. Wielu wiernych świadczy o swoich duchowych odkryciach.

Kościół  poza kościołem Maciej Rajfur /Foto Gość

Ongiś, w epoce przedwirusowej, wieścili niektórzy: „Może tak być, że wiernym w kościołach zabraknie kapłanów”. Nikt wtedy nie pomyślał, że może się zdarzyć odwrotnie, czyli tak jak teraz: w kościołach są kapłani, a nie ma wiernych. Wierni siedzą w domach, wpatrzeni w ekrany telewizorów, a na tych ekranach, jak nigdy, potężna oferta duszpasterska. Msza z katedry, Msza z sanktuarium, Msza z parafii, Gorzkie Żale, modlitwa różańcowa, rekolekcje…

To nie jest to samo, co osobista obecność w kościele, prawda. Msza na odległość nie jest Mszą z bliska, prawda. A jednak…

Ja Mu ufam

– Jeszcze jakieś 2–3 tygodnie temu nie byłam sobie w stanie wyobrazić, że rzeczywistość bez możliwości uczestnictwa w Eucharystii będzie też moją codziennością – opowiada Maria z diecezji tarnowskiej. – Pamiętam, jak mnie dobiła informacja z Rzymu, gdy taką decyzję podjęto. W głowie mi się to nie mieściło... Na szczęście Pan Bóg stopniowo, „pedagogicznie” i do tego mnie przygotował. Nasz biskup od początku podjął radykalne decyzje: najpierw do kościoła parafialnego mogli przyjść tylko ci, którzy zamawiali intencję. A teraz Msze bez udziału wiernych. W codziennej Eucharystii uczestniczyłam od jakichś 25 lat, więc proste do przyjęcia to nie było w pierwszym odruchu... I pojawiały się myśli: jak by tu coś obejść albo naciągnąć. Ale świadomie rozeznałam, że nie tędy droga. Że Bóg chce ode mnie posłuszeństwa – Kościołowi, władzom państwowym – oraz realizacji w praktyce V przykazania i miłości bliźniego. Wiem, że na ten czas to jest Jego wola. A ja Mu ufam – zapewnia.

Podobne odczucia towarzyszą wielu ludziom. – Teraz jest taki czas „braku”, po czasie dobrobytu i dostępności wszelkich dóbr. Po raz pierwszy w życiu dosięgnęła mnie niemożność pójścia na Mszę, co zawsze wydawało mi się oczywiste. Świat się zatrzymał, wszystko w zawieszeniu, wszystko czeka. Bóg też czeka, choć JEST. Niezmienny – mówi Marta, Polka mieszkająca w Portugalii. – Może powiem coś zupełnie odmiennego od tego, co uważa większość katolików, ale mnie brak Mszy naprawdę nie boli. Wiem, że to Bóg dopuszcza, i Mu ufam. On czeka jak zawsze cierpliwie na nas – w tabernakulum. I w moim sercu. Jego miłość jest niezmienna. I moja do Niego też – zapewnia.

Wielu Polaków każdego dnia „narodowej kwarantanny” odmawia Różaniec, łącząc się z prowadzącymi go kapłanami. – Dla mnie najcenniejsza jest modlitwa o 20.30, o którą poprosił przewodniczący KEP. Nie przepadam za Różańcem, ale mając tyle czasu, w końcu zacząłem w jego trakcie... odpoczywać. Wyszperałem spośród książek jakieś rozważania znajomego księdza i czytamy je z żoną. Trafiają – przekonuje Mateusz z Chorzowa. Niedawno miał urodziny i z tej okazji była Msza za niego w prawie pustym kościele. – Pomyślałem wtedy, że dostałem najpiękniejszy prezent: możliwość Eucharystii po dwóch tygodniach przerwy. Chciałem być posłuszny biskupowi, ponieważ pisał, aby na Mszy byli tylko bezpośrednio związani z intencją – mówi. Widzi też, że posłuszeństwo, choć trudne, jest darem. – W czasach zawirowań wiem, kogo słuchać i kto bierze na siebie moralną odpowiedzialność w pewnych kwestiach – dodaje.

Czuję, że się nawracam

Dużą popularnością cieszą się dostępne w sieci rekolekcje i modlitwy. Wśród nich „Nieparafialne rekolekcje wielkopostne” ks. Teodora Sawielewicza. W transmitowanym na żywo Różańcu i w następującej po nim modlitwie wstawienniczej uczestniczy równocześnie kilkadziesiąt tysięcy osób. Wiele z nich dzieli się swoimi odczuciami w sieci. „Codzienny Różaniec bardzo dużo mi daje. Siadamy wszyscy z rodziną przed telewizorem i włączamy o 20.30 modlitwę. Kiedy pierwszy raz włączyłam transmisję kilka dni temu, nie spodziewałam się, że każdego dnia będę czekała, by przeżyć to jeszcze raz. Czuję, że się nawracam, to dzięki tej modlitwie. Czuję, że Bóg do mnie przemawia, kiedy trzymam ten różaniec w ręku. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego poczuję. To jest piękne. To, że rodzina jest obok, że w końcu znaleźliśmy się razem. Nigdy razem się nie modliliśmy, zawsze każdy był zapracowany. Czuję, że Bóg nas połączył w tych trudnych chwilach” – napisała jedna z wirtualnych uczestniczek spotkania.

„Dziękuję za tak piękne prowadzenie tej drogi, czuję się przepełniona miłością, której ostatnio w sobie nie miałam. Brakowało mi Pana Boga. Zapominałam o Nim. Ostatnio oddaliłam się od Boga. Teraz czuję, że się nawracam. Czuję, że w tej ciężkiej sytuacji ja i moja rodzina nie jesteśmy sami” – napisała zdalna uczestniczka Drogi Krzyżowej. Jeszcze inna osoba podziękowała za modlitwę wstawienniczą. „Od czasu, kiedy się z księdzem modlę, bulimia, z którą się borykam od kilku miesięcy, ustępuje” – zaświadczyła.

Wiele osób ma podobne doświadczenia. „Nie wiem, o co chodzi, ale cały dzień czekałam na wspólną modlitwę” – napisała Renata. „Wczoraj dołączył do modlitwy różańcowej mój mąż!” – cieszyła się Joanna. „Od kilku dni modlę się na transmisjach na żywo z rodziną i widzę, ile ksiądz wkłada w to trudu. Nie wiem, czy można to nazwać świadectwem, ale ksiądz i księdza modlitwy nade mną przemieniły moje serce. Już od dłuższego czasu NIE MAM myśli samobójczych” – napisała Katarzyna.

Więcej Biblii

– Myślę, że w tych dniach szczególnie wybrzmiewają moc i rola słowa Bożego, które jest żywe i skuteczne, a więc Jezus przez swoje słowo jest naprawdę obecny z nami. Wspólnie z żoną i dziećmi udekorowaliśmy stół Słowa – miejsce, gdzie wyeksponowana jest otwarta księga Pisma Świętego – żeby jeszcze bardziej uświadamiać sobie obecność Boga w naszym domu – mówi Kamil ze wspólnoty SECIM z Bielska-Białej. Wtóruje mu Monika. – Moje zamknięcie w domu to w rzeczywistości szansa dla mnie na otwarcie serca dla Jezusa i uszu na Jego głos. Drzwi kościołów są zamknięte, ale Boże serce wciąż pozostaje otwarte dla mnie i dla świata. Tak to odbieram. To nowy czas dla mnie jako członka rodziny, Kościoła, społeczeństwa. Jest to też kolejna lekcja posłuszeństwa wobec przełożonych Kościoła i organów rządowym Państwa – stwierdza.

– Patrząc oczami osoby aktywnej w przestrzeni ewangelizacji, myślę, że stało się to, co musiało się stać: Jezus, który jest ciągłą nowością i młodością, wyrwał nas z rutyny, skostnienia i przyzwyczajeń – przekonuje Marzena z tej samej wspólnoty. – Jak to dobrze mieć Jezusa i pokładać nadzieję w Jego słowie, bo wtedy nawet w takich czasach jak obecne jest z czym wyjść na zewnątrz do tych, którzy tej nadziei nie mają – cieszy się.

Modlę się online

Katarzyna, doktorantka z Krakowa, tuż przed Wielkim Postem postanowiła zrezygnować z marnowania czasu na media i wrócić do codziennej Eucharystii. Aż tu nagle…

– Ostatni raz Komunię przyjęłam w środę 11 marca, tuż przed ogłoszeniem zamknięcia uczelni i szkół, czyli mojego miejsca pracy. W czwartek jako osoba przewlekle chora z powodu infekcji otrzymałam „kościelne L4”. Było jasne, że czekają mnie tygodnie bez Eucharystii – opowiada. Jej pierwszą reakcją był płacz, a później próba tłumaczenia otoczeniu, jak boli ją perspektywa nieuczestniczenia w Triduum Paschalnym. – Dotarło do mnie bardzo mocno, jak bardzo potrzebuję Eucharystii, jak bardzo potrzebuję Komunii, adoracji. Ale teraz mam już w sobie pokój. Żyję trochę jak na rekolekcjach. Pokochałam wspólne modlitwy online, które organizują różne grupy na Fejsie. Piękne jest w nich to, że są o określonej porze i że słyszy się głos osoby prowadzącej modlitwę. W życiu codziennym, poza Mszą Świętą czy jakimiś wyjątkowymi wydarzeniami, zawsze modliłam się sama. Z własnymi myślami i o takiej porze, w jakiej się złożyło. Teraz czekam codziennie na koronkę online o 15.00 i Różaniec online o 20.30. Z ludźmi, których nie znam, ale z którymi w pewnym sensie jestem umówiona. Wzięłam też w tym czasie jeden dzień postu ścisłego. Wystarczyło zapisać się online. Był to bardzo piękny dzień. Wypiłam sok rano i zjadłam jeden posiłek wieczorem. Była już we mnie jakaś zgoda na to wszystko, co się dzieje – mówi. Podkreśla, że nic nie zastąpi realnej obecności Chrystusa w Eucharystii. – Czekam na ten moment, gdy będę mogła znów codziennie być na Mszy Świętej. Częściej na adoracji? Tak, jeśli się w tej całej „normalności” po raz kolejny nie zagubię. Chociaż może za wcześnie na mówienie o efektach tego szalonego czasu? – zastanawia się. Zapewnia jednak, że teraz jest w niej dużo więcej pokoju i dużo więcej Bożej obecności, niż sobie to wyobrażała na początku.

Wszystko jest łaską

W czerwcu 1897 roku święta Teresa od Dzieciątka Jezus była już bardzo chora. Leżąc na łożu śmierci, poprosiła siostry, żeby nie smuciły się, jeśli któregoś ranka zastaną ją umarłą. „Jest to bez wątpienia wielką łaską przyjąć sakramenty św., lecz gdy Pan Bóg na to nie pozwala, i to jest dobrze... Wszystko jest łaską” – powiedziała.

Wielu wiernych, chwilowo odciętych od dostępu do sakramentów, podobnie to dziś czuje: „i to jest dobrze”. I ta przedziwna sytuacja też może być łaską. Trzeba ją tylko przyjąć.•

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.