Widzieć

GN 14/2020

publikacja 02.04.2020 00:00

To, co zaczęło się w rajskim ogrodzie, pod drzewem o kuszących owocach, musiało się zakończyć w piekielnym upale i zgiełku, na drzewie, które – jak określa jeden z najstarszych pasyjnych hymnów – „dostojne” było, aby nosić „światowe zbawienie”.

Widzieć rycina ze zbiorów pitts theology library (fragment)

Mistrz

Spójność boskiego zamysłu napisała tę historię przepełnioną paradoksami. A największym z nich był ten, iż wieczny Dawca Życia został uśmiercony rękami śmiertelnika: „Krzyżu święty, nade wszystko, drzewo przenajszlachetniejsze! W żadnym lesie takie nie jest, jedno, na którym sam Bóg jest. Słodkie drzewo, słodkie gwoździe, rozkoszny owoc nosiło...”.

Jedna z najczęściej obrazowanych scen. Ukrzyżowanie. Paradoks goni paradoks i nie wiadomo już właściwie, czy przywoływanie jakiejkolwiek ludzkiej logiki, jakiegokolwiek systemu racjonalnego ma jeszcze sens. Zapewne nie ma. Krzyż jest wartością samą w sobie i analizowanie go z jakiejkolwiek ludzkiej perspektywy było, jest i pozostanie stratą czasu. Krzyż, który, będąc znakiem hańby, stał się znakiem potęgi.

Ewangelista Mateusz opisał trzygodzinny mrok, który towarzyszył śmierci Jezusa. W tej ciemności rozległo się wołanie słowami najbardziej dramatycznej modlitwy świata, w której cierpiący Bóg-człowiek mówi o swoim rozdarciu: „Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: »Eli, Eli, lema sabachthani?«, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: »On Eliasza woła«. Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: »Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić«. A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha”. Bez wątpienia na tym miało polegać umęczenie do końca – pasja zrealizowana. Brandstaetter nadał tej chwili jeszcze bardziej unikatowy charakter, zamknął ją bowiem w wyobrażeniu o wewnętrznym umieraniu Jezusa, w którym najważniejsza jest obecność Obecności: „Twarz sinieje. Suche, szeroko otwarte oczy zachodzą martwym szkliwem. Tułów wygina się łukowato i całym swoim brzemieniem zawisa na rozpostartych ramionach. Kolana martwieją, a wtedy bezwładne nogi nieco się rozwierają, a stopy wykonują ledwo widoczny ruch na osi gwoździa, spod którego sączy się kropla krwi. I krzepnie. – Pragnę – szepcze. Jeszcze słyszy jakieś głosy, wciąż mówiące o proroku Elijahu, rozkazy, krzątaninę, stąpanie i czuje na wargach smak octu zmieszanego z wodą. Przywiera ustami do mokrej gąbki i chciwie ją ssie. Idzie ku Niemu Światło, utkane z najdoskonalszych i najczystszych dźwięków, zrodzonych z łagodnych drgań nieskończoności i bezczasu, i otacza Go ze wszystkich stron, i promieniuje siedmiobarwną harmonią chórów, harf, cytr, bębnów, fletów i cymbałów, i przepala Go swoją niewidzialnością, cierpieniem radośniejszym od najdoskonalszej radości, przepala Go i wciąga, i wchłania, a On wstępując w nie, wstępuje w siebie, we własny nieprzebrany Bezmiar, w swoją radosno-cierpiącą Obecność, w oślepiający kryształ Mądrości, w sam środek skrzyżowania wszystkich promieni, w złoto-mleczną Pełnię, w DAWAR, w SŁOWO, którym zawsze był, jest i będzie, i którego nigdy nie opuszczał, chociaż teraz do niego powraca. Wypełniwszy do końca swoje człowieczeństwo, szepcze: – Wykonało się... Zbiera w sobie resztkę dogasających sił i woła wielkim głosem: – Abba, w ręce Twoje oddaję ducha mego! Skonał”.

To, co zaczęło się w rajskim ogrodzie, dopełniło się na Golgocie. Śmierć, w której jest życie, to rzeczywistość nie do opisania, nie do obronienia ludzkimi słowami i jakimkolwiek językiem. Nie do wytłumaczenia ludzkiemu rozumowi. I to jest w niej najpiękniejsze. „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” – napisze św. Paweł w Liście do Filipian niedługo potem. I doda: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”.•

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.