Pomiędzy oknem i filiżanką

Barbara Gruszka-Zych

Czas uwięzienia w domu można zmienić w próbę przebywania w klasztorze kontemplacyjnym.

Pomiędzy oknem i filiżanką

Ktoś powie: „Klasztor kontemplacyjny - to niemożliwe, przecież wokół jest rodzina, a nie ja sam”.  A jednak, jak nigdy dotąd, właśnie we wspólnocie najbliższych możemy teraz pobyć z Bogiem na wyjątkowej adoracji. Razem łatwiej wypatrzeć Boga. 

W czasie darowanym, bo tak trzeba na to ostatecznie spojrzeć, chodzę od mojej mamy do syna, od sprzętu do sprzętu, odnajdując dom zagubiony podczas pracy, ciągłych wyjazdów dziennikarskich, rozmów z innymi ludźmi, często intensywniejszych niż te z bliskimi. 

Wracają do mnie zapomniane przyjemności - picie herbaty z filiżanki tak delikatnej, że mogłaby się uszczerbić przy dotyku pospiesznych warg, patrzenie przez okno na kawałek nadziei, bo dzień się zaczyna. Pomiędzy tymi przywróconymi prostymi czynnościami, których uczy się dziecko, a wierności próbuje dochować starzec, czasem czuję się jak mędrzec, który posiadł radość ze świętowania drobnych spraw. Coraz częściej zwracam się do Boga, bliskiego, bo przecież milczącego, tak jak ja. Ale w tym milczeniu wyraźniej słychać, co mi chce powiedzieć.