Nowy sterylny świat

Jakub Jałowiczor

Zamachy na Nowy Jork zmieniły świat nie do poznania. Epidemia może spowodować równie głębokie zmiany.

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

Pierwszy raz w życiu leciałem samolotem w 2000 r. do Ziemi Świętej. Na pokład maszyny należącej do linii uchodzących wtedy za najbezpieczniejsze na świecie bez kłopotu wniosłem szwajcarski scyzoryk. Nikogo nie obchodził 10-centymetrowy nożyk w plecaku nastolatka. Później zresztą wniosłem ten scyzoryk pod Ścianę Płaczu. Bramka do wykrywania metalu zapiszczała, ochroniarze kazali mi opróżnić kieszenie, ale zanim to zrobiłem, zajęli się czymś innym. Podobnie wyglądały kontrole przed wejściem na spotkanie z papieżem. Każdy z pielgrzymów był sprawdzany za pomocą detektora i za każdym razem urządzenia wyły, bo wszyscy dostali rano porcję żywności w konserwach. Żołnierze puszczali ludzi dalej bez zaglądania do plecaków – po co bawić się w sprawdzanie 50 tys. ludzi? A wszystko to w kraju, który od dziesięcioleci toczy wojny ze wszystkimi sąsiadami.

Jak dzisiaj wyglądają kontrole na pierwszym lepszym lotnisku, albo imprezie masowej? 11 września i późniejsze zamachy zmieniły świat nie do poznania. Zupełnie inaczej wygląda nie tylko fizyczna ochrona miejsc publicznych, ale też np. system bankowy, który pod hasłem przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowania terroryzmu jest dziś poddany całkowitej kontroli.

Epidemia koronawirusa może w podobny sposób zmienić świat. Powszechna kwarantanna nie może trwać wiecznie, ale plastikowe rękawiczki, ścianki z pleksiglasu czy odkażacze stojące w sklepach i urzędach mogą się stać czymś równie oczywistym, jak dziś zakaz zabierania w bagażu podręcznym pasty do zębów w tubce powyżej 100 ml. Czymś oczywistym może też być zbieranie danych medycznych przez państwa lub inne instytucje, albo nakładanie ograniczeń na osoby uznane za potencjalnych nosicieli zakaźnych chorób. Zwłaszcza, jeśli obecna epidemia będzie się przeciągać, albo nawracać.   

Czy jesteśmy na to gotowi?