Wirus niejedno ma imię

Andrzej Nowak

|

GN 13/2020

Trzeba pamiętać, że w stosunkach między ludźmi krąży nie jeden tylko wirus – antysemityzmu. Może je zatruć również wirus poczucia wyższości.

Wirus niejedno ma imię

Czujemy się osaczeni. Wroga rozpoznajemy przez jego ofiary. Nie chcemy do nich dołączyć. To doświadczenie nie jest w ludzkiej historii nowe. Przybierało już tyle razy postać niszczących pandemii. Za każdą zostają cmentarze. I strach, który na chwilę nas jednoczy. Potem wraca niepamięć.

W takiej perspektywie próbuję wrócić do wątku, jaki zapowiadał mój poprzedni „As”: artykuł także o ofiarach, odpowiedzialności i zapomnieniu – o dziedzictwie II wojny światowej i Holokaustu. Omawiałem konferencję, jaka odbyła się na ten temat w Jerozolimie z udziałem m.in. profesora Yehudy Bauera, najbardziej autorytatywnego historyka tej tematyki w Izraelu. Pojawił się wówczas temat odszkodowań, jakich część środowisk izraelskich oczekuje od Polski za mienie po ludności żydowskiej, która – eksterminowana w Holokauście – nie pozostawiła legalnych spadkobierców. Postawiłem na koniec swojego tekstu pytanie, czy w takim razie w tezie profesora Bauera, że Polacy nie dziedziczą winy, ale dziedziczą odpowiedzialność (za Holokaust, ściślej: za współudział w nim), a raczej w rozumieniu tej tezy przez część żydowskich jej zwolenników – „chodzi o prawdę historyczną, o moralny obowiązek czy o pieniądze? O co jeszcze?”. Refleksję nad tą kwestią obiecałem przedstawić w następnym moim tekście w „Gościu”. Profesor Bauer zareagował adresowanym do mnie listem, o którego opublikowanie poprosiłem redakcję „Gościa”. Znajduje się on na stronie 13. Dzięki temu nie muszę streszczać argumentacji profesora Bauera. Nie będę jej nawet komentował.

Pozwolę sobie tylko odpowiedzieć na pytanie postawione w zakończeniu poprzedniego odcinka. Otóż nie chciałem – wbrew takiemu odczytaniu mojego tekstu przez profesora Bauera – mówić o pieniądzach. Chciałem mówić o tym, co trafnie określił znakomity badacz historii stosunków polsko-żydowskich Antony Polonsky, mówiąc przed laty, że problem Holokaustu jest jak słońce. „Jeśli ktoś za dużo na nie patrzy, to traci wzrok”. To niebezpieczeństwo zredukowania historii do tezy, jaką wyraził kiedyś innymi słowami wielbiciel komunistycznych ludobójców Jean-‑Paul Sartre. Jego formuła jest prosta: „Piekło to inni”. W straszliwym przypadku Holokaustu ta formuła trudna jest do podważenia: naród żydowski został poddany Zagładzie przez innych. Problem, na który chciałem zwrócić uwagę, pojawia się z chwilą przekształcenia owej formuły w wielkie uogólnienie, jakie zdaje się czynić izraelska polityka historyczna. Holokaust nie jest w niej tylko zjawiskiem historycznym, w którym za decyzję o Zagładzie odpowiadają władze Rzeszy Niemieckiej. Holokaust staje się rdzeniem całościowej opowieści o świecie i miejscu w nim wspólnoty żydowskiej, opowieści zbudowanej wokół schematu: „Piekło to inni”. Są Żydzi i są antysemici, przed którymi Żydów musi chronić, wszelkimi środkami, Państwo Izrael. Istotne znaczenie tej opowieści dostrzegłem, kiedy po konferencji w Jerozolimie odwiedziłem okupowane terytoria palestyńskie. Oto jakby w duchu owego uogólnienia, w imię obrony przed powtórzeniem Holokaustu wolno zabrać ziemię, cudzą własność kilku milionom odwiecznych jej mieszkańców – i zamknąć ich w swoistym getcie, systematycznie przy tym pomniejszanym w imię tej samej moralnej racji, którą przypominają lekcje o Holokauście. Jadący w obstawie izraelskich żołnierzy na wycieczki szkolne do Auschwitz uczniowie żydowscy mają odczuć atmosferę otaczającego ich nadal zagrożenia. Słyszą znowu: „Piekło to inni”. Historia „innych” – to historia antysemityzmu, przygotowania do Holokaustu. Taką tezę postawił mocno m.in. profesor Bauer, stwierdzając, że główną przyczyną II wojny światowej był antysemityzm. Zastanawiam się, czy za objaw antysemityzmu będzie uznane stwierdzenie, że być może równie ważną przyczyną II wojny był nienasycony imperializm – niemiecki i sowiecki, wola panowania nad innymi, wola podtrzymywana przez ideologię „wyższej rasy” lub „słusznej klasy”, chęć rewanżu za geopolityczną klęskę w I wojnie, poniesioną zarówno przez Rosję, jak i przez Niemcy – chęć rewanżu skierowana w tej sytuacji w pierwszym rzędzie przeciw Polsce. Jeśli postawimy takie otwarte pytanie o znaczenie imperializmu, jego stale odnawiającej się pokusy, możemy zobaczyć, że za owo piekło, które człowiek jest gotów zgotować innym ludziom, może odpowiadać nie tylko antysemityzm, i że ofiarą owego piekła mogą być także nie-Żydzi, a Żydzi – jak wszystkie inne narody (czy takie stwierdzenie jest też antysemickie?) – mogą być również sprawcami zła. Tego rodzaju pytania, tyle że skierowane pod adresem polskiej historii, by „przepracować” ją „krytycznie”, są przedmiotem troski profesora Bauera – by ich nie tłumić. Ma rację. Trzeba jednak pamiętać i przypominać, że w stosunkach między ludźmi krąży nie jeden tylko wirus – antysemityzmu. Może je zatruć również wirus poczucia wyższości (także, a może zwłaszcza – moralnej), wybraństwa uzasadniającego postawę nauczyciela, terapeuty, w końcu – policjanta myśli. To nie jest wirus krążący w jednym narodzie. Jest jak stale odnawiająca się możliwość pandemii. Raz może to być cholera, raz zmutowana grypa. Wirus niejedno ma imię. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.