Chciało mi się przy ołtarzu płakać

Franciszek Kucharczak

|

GN 13/2020

publikacja 26.03.2020 00:00

Widok pustego kościoła jest dla duszpasterzy bolesnym doznaniem. Jak duchowni przeżywają oddalenie od tych, do których są posłani?

Kościół św. Piotra i Pawła w Katowicach. Kościół św. Piotra i Pawła w Katowicach.
KS. TOMASZ WOJTAL /FOTO GOŚĆ

Jeszcze miesiąc temu to było nie do wyobrażenia. „Nigdy nie przypuszczaliśmy, że kiedykolwiek będziemy dziękować Parafianom za to, że nie przyszli do kościoła… Smutne to!” – napisali na stronie internetowej duszpasterze parafii św. Brata Alberta w Rybniku. „Ale jednak dziękujemy za tę postawę posłuszeństwa i dojrzałości. Nasza wewnętrzna szarpanina rozgrywa się w dziwnej przestrzeni między prawem i posłuszeństwem a tęsknotą za Bogiem, sakramentami, wspólnotą. Czujemy mocno, jak wielkim darem jest wspólnota, Kościół i kościół” – zapewnili.

To moje rekolekcje

To doświadczenie wśród duchownych powszechne. – Pytałem nielicznych parafian obecnych na Mszy, czy pamiętają podobną niedzielę, w której w kościele byłoby tak mało wiernych. Wszyscy stwierdzili, że nie. Nikt nie porównywał tego do stanu wojennego czy czasu katastrofy w Czarnobylu – opowiada ks. Marek Radomski, proboszcz małej wiejskiej parafii Chojnik w diecezji elbląskiej.

Wyznaje, że ta sytuacja jest dla niego przygnębiająca. – Szczególnie gdy przed 20.30 idę do kościoła odmówić Różaniec, jest mi z tym ciężko. Nie ma parafian, perspektywa Triduum i Świąt Wielkanocnych w takich warunkach… Mnóstwo myśli mi towarzyszy, obaw o przyszłość – mówi. Widzi jednak i pozytywy. Przyznaje, że jest to dla niego czas osobistych rekolekcji. – Kryzysy wszelkiego rodzaju czynią nas mądrzejszymi. Już widzę, że zmienia się mój sposób patrzenia na szereg rzeczy. Sądzę, że ten kryzys już w tej chwili pokazuje, jakie mamy priorytety, jak reagujemy, czy jesteśmy ludźmi nadziei, czy czarnowidztwa – zamyśla się.

Ten czas jest niełatwy także dla ks. Artura Czepiela, wikariusza parafii św. Judy Tadeusza w Krakowie-Czyżynach. – Najtrudniejsze doświadczenie było w minioną niedzielę. Wyszedłem celebrować Mszę o 11.30. Zazwyczaj przed ołtarzem pełno dzieciaków, w ławkach młode rodziny. A teraz całuję ołtarz, podnoszę wzrok… i przede mną pustka. Kilkanaście rozproszonych w ławkach osób. Nie słychać, jak odpowiadają „amen”. Choć wiem, że tak musi być dla zdrowia i bezpieczeństwa, pierwszy raz chciało mi się przy ołtarzu płakać – wyznaje. Nie chcąc pozostawić ludzi samych w tym czasie odosobnienia, wymyślił akcję na Facebooku. Nazwał ją KWK, czyli Ksiądz w Kwarantannie. – Codziennie rano umieszczam post, w którym polecam wartościową duchowo książkę czy religijny film. W piątki umieszczam teksty Drogi Krzyżowej, w soboty rozważania niedzielnej liturgii, w niedzielę nagranie Gorzkich Żali z kazaniem pasyjnym. Wziąłem też udział w rekolekcjach online nowohuckich duszpasterzy – opowiada.

Lęk o parafian

Ksiądz Janusz Chyła jest proboszczem dużej parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach, w diec. pelplińskiej. – Jak to przeżywam? Sytuacje kryzysowe inspirują mnie do twórczych działań. Nie jestem przygnębiony, ale mam świadomość zagrożenia. O siebie się na ten moment nie obawiam, ale boję się o parafian, żebym nie był przyczyną czyjegoś cierpienia – mówi. W tym, co się dzieje, dostrzega mimo wszystko jakąś szansę. – Bo dla człowieka, który patrzy paschalnie na życie, krzyż Chrystusa jest cierpieniem, ale jednocześnie okazją do nawrócenia – przekonuje.

Opowiada, że w niedzielę przy wejściu do kościoła starszy pan zagadnął go, czy Bóg ma coś wspólnego z koronawirusem. – Odpowiedziałem, że to też od nas zależy, bo jeśli my Mu pozwolimy działać w naszym życiu w tym kontekście, to będzie z tego wielkie dobro. Ale myślenie, że to jest zemsta Pana Boga za nasze grzechy, nie jest ewangeliczne – mówi. Ograniczenia sanitarne motywują go do szukania innych rozwiązań. – Oczywiście głosimy słowo Boże przez stronę internetową, przez Twittera i Facebooka. Mnie tu zresztą żartobliwie nazywają proboszczem Twittera – śmieje się. – Staram się wieczorem nagrywać kilka słów refleksji i błogosławieństwo. I ku mojemu zdumieniu mam kilkanaście tysięcy wejść. Widzę, że ludzie mają potrzebę, żebyśmy byli ze sobą w kontakcie przez media – zauważa.

Wielu kapłanów zaangażowało się w duszpasterstwo w internecie. Ks. Przemysław Sawa, dyrektor Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody z Bielska, wraz z etatowymi pracownikami wspólnoty przygotowuje codzienne transmisje Różańca, Eucharystii i adoracji oraz różnych form modlitwy. Będąc jednak misjonarzem miłosierdzia, służy nade wszystko jako spowiednik. – W te dni społecznej kwarantanny podjąłem więcej dyżurów w konfesjonale. I już zaczęli przychodzić ludzie, którzy chcą uporządkować swoje życie, powierzyć trudne sprawy, a ja mam sposobność powiedzieć im o dobroci i miłosierdziu Boga – cieszy się.

Nowa sytuacja skłania duszpasterzy do poszukiwania różnych rozwiązań. Ks. Krzysztof Wilk z Pierśćca w diecezji bielsko-żywieckiej zastanawiał się, czy można jakoś zaradzić sytuacji odcięcia wiernych od Eucharystii. Na modlitwie przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Przedstawił go proboszczowi, a ten uznał, że warto go zastosować. – Jest nas w parafii dwóch. Jeden odprawiał, a drugi stał przed drzwiami kościoła z Najświętszym Sakramentem od 8.00 do 12.00, przez cały ten czas udzielając Komunii Świętej – mówi wikary. Ludzie, po wysłuchaniu Mszy św. za pośrednictwem mediów, podjeżdżali pod kościół, wysiadali z auta, przyjmowali Komunię i odjeżdżali. Wielu z nich, przyjmując Pana Jezusa, miało łzy w oczach, zresztą ja też – wyznaje.

Nieznany aspekt celibatu

– Od prawie trzech lat jestem księdzem i to najpiękniejsze, co mogło mi się w życiu przytrafić – mówi ks. Jakub Deperas, wikary parafii NMP Bolesnej we Wrocławiu-Różance. – Przez te lata nie było takiego czasu, by wokół mnie nie było ludzi, czy to mojej kochanej młodzieży, czy mojej solidnej Liturgicznej Służby Ołtarza. Były rodziny, byli starsi i chorzy. Odbywały się rozmowy, porady, pytania, spowiedzi. Nie było takiego czasu aż do pamiętnego czwartku... Wszystko nagle się urwało, pozostały tylko telefon i media społecznościowe, które jednak nie są w stanie oddać rzeczywistego spotkania. To prawda, została Eucharystia, adoracja, modlitwa. To siła, która pomaga przejść ten czas. Jednak pozostają długie godziny samotności. Chyba poznaję kolejny, nieznany dotąd aspekt celibatu. Trudny, ale potrzebny. Celibat jest przecież po to, by być zawsze do dyspozycji ludzi, więc dalej jestem, choć w innej formie. Gdyby ktoś potrzebował rozmowy, wygadania się, towarzyszenia, to jestem. Możesz śmiało napisać, że jestem do dyspozycji. Na spowiedź też można się umówić. Pamiętam o Was w modlitwie! – zapewnia kapłan.

Za granicą

Diakon Joachim Szendzielorz jest duszpasterzem szpitalnym w Eberbach w Niemczech, posługuje też w domach starców i w ośrodku dla niepełnosprawnych. Teraz może jedynie odwiedzać umierających, odprawiać pogrzeby, i to w gronie najbliższej rodziny. – Odwołaliśmy wszystkie chrzty, śluby, jubileusze. Jest to w tej chwili taki szpagat: z jednej strony bycie blisko ludzi i ich duchowe wspieranie, z drugiej troska o ich oraz własne zdrowie – relacjonuje. – Zjednoczeni w modlitwie szukamy przede wszystkim wsparcia duchowego dla tych, którzy troszczą się teraz o innych, lekarzy, pielęgniarki, kasjerki w sklepach. Prosimy też o rozum dla tych, którzy w tym czasie organizują korona-party i lekceważą wszystkie zalecenia – mówi.

Jeszcze trudniej jest we Francji. – W sobotę jeszcze mogłem odprawić Mszę dla parafian. W niedzielę już nie było to możliwe. Od wtorku można wychodzić tylko do najbliższego sklepu, do apteki lub lekarza, lub ewentualnie do pracy, jak ktoś musi – opowiada ks. Andrzej Koch, kapłan archidiecezji katowickiej, obecnie posługujący w parafii Sainte Marguerite w Nicei. Wraz z drugim księdzem obsługuje cztery kościoły. Obecne doświadczenie porównuje do długich rekolekcji zamkniętych. – Teraz mogę duszpasterzować jedynie przez telefon i internet – zauważa. Nie mogąc przejść ulicami miasta z Najświętszym Sakramentem, pobłogosławił okolicy z okien mieszkania. Potem sfotografował Jezusa w monstrancji na tle osiedla i wysłał zdjęcia parafianom, zapewniając ich o błogosławieństwie Bożym i modlitwie. – Parafianie wyrazili wielką radość, że o nich pamiętam i że się za nich modlę. Osobom, które uczestniczą we Mszy Świętej codziennie, bardzo brakuje Eucharystii – mówi kapłan. Nazajutrz napisał: „Co będzie za kilka tygodni?”.

Właśnie: co będzie? Cokolwiek się wydarzy, Bóg wciąż nam błogosławi. Także rękami kapłanów – zdezynfekowanymi i z bezpiecznej odległości. •

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.