Za zasłoną

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 13/2020

publikacja 26.03.2020 00:00

Człowiek lubi wiedzieć, co go czeka. To zupełnie naturalne.

Za zasłoną

Najgorsze wiadomości wydają się niektórym lepszą alternatywą od długotrwałej niepewności. Kto z nas nie zna udręki oczekiwania na wiadomość o stanie bliskiej osoby, która zapadła na zdrowiu, czy – trywializując – na wynik ważnego egzaminu, do którego nie było się dostatecznie przygotowanym. Niepewność nie jest miła, przyzna to każdy. Ale czy na tej ziemi można być czegokolwiek pewnym? Owszem – jedynie tego, że kiedyś trzeba będzie ją opuścić. Szkoda, że ta świadomość śmiertelności i przemijania zazwyczaj wywołuje u człowieka smutek. Ale może tak jest bardziej naturalnie? Póki tu żyjemy, widzimy przecież po ziemsku, a niebiańska rzeczywistość pozostaje dla nas niejako „za zasłoną”.

Myślę o tej symbolicznej zasłonie, ale i o krzyżach, które się zasłania w V Niedzielę Wielkiego Postu. Od dziecka zastanawiałem się, dlaczego się to robi. Tradycja to dawna, sięgająca XIII wieku i różnie interpretowana. Według jednej z interpretacji zasłonięcie krzyża jest nawiązaniem do faktu ukrycia Chrystusowego bóstwa w czasie Jego męki. Według innej zwyczaj ten podkreśla wyniszczenie Chrystusa. Jeszcze inna wskazuje, że to symbol pokuty i żalu za grzechy, którym oddać się powinien grzesznik, by móc znowu patrzeć na Boski majestat. Stary ten zwyczaj w odnowionej liturgii przestał być obowiązkowy, a jego podtrzymywanie pozostawiono w gestii konferencji episkopatów. U nas pozostał. W tym roku o wiele mniejsza liczba wiernych taki zasłonięty krzyż zobaczy – z powodu epidemii koronawirusa wielu zostaje w domach. „Zasłona nabrała nowego znaczenia” – napisał Franciszek Kucharczak w swoim tekście „Straszny znak chwały” (ss. 30–31). Analizuje w nim historię krzyża jako symbolu chrześcijaństwa, co nie od początku było oczywiste. Śmierć krzyżowa była bowiem śmiercią tak okrutną i tak hańbiącą, tak nieludzką i niemiłosierną, że nawet chrześcijanie u zarania unikali używania krzyża jako symbolu. Straszny to znak, ale i znak chwały, jak wierzymy. W tym trudnym dla całego świata okresie pandemii ośmielę się przypomnieć wszystkim, że również znak nadziei. Jak Mojżesz wywyższył na pustyni węża, tak trzeba było, by wywyższony został Syn Człowieczy, to wiemy. Czy z taką nadzieją uzdrowienia patrzymy na krzyż, jak patrzyli na miedziany znak Izraelici ukąszeni przez węże?

Zasłona nabrała w tym roku nowego znaczenia. Może bardziej niż kiedykolwiek uświadamiam sobie bowiem, że to, co zakryte dla oczu, lepiej widzi się sercem. A w tak trudnym położeniu, w jakim świat się obecnie znalazł, w sytuacji ogromnej niepewności, lęku, strachu przed nieznanym, kiedy chcielibyśmy wiedzieć, co się z nami stanie i jak skończy się ten kryzys, warto popatrzeć sercem, a oczy na chwilę zamknąć. Myślę, że przyszła na to właśnie pora. Tak, to jest ten czas – najbardziej męczące jest to, że nie potrafimy się pojednać nawet w obliczu bardzo trudnych sytuacji, które dotykają całe społeczeństwo. Może warto opuścić zasłonę na to, co nieistotne, by dostrzec to, co najważniejsze? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.