Działać

GN 12/2020

publikacja 19.03.2020 00:00

Ty, Panie, jesteś moim Pasterzem. „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.

Działać

MODLITWA

Daj mi doświadczyć w czasie tej Drogi Krzyżowej Twojej obecności. Bez Ciebie żaden krzyż nie ma sensu. Z Tobą każda krzyżowa droga jest początkiem życia i końcem śmierci. I choć ta ziemia jest moim domem, wiem, że nie dla tej ziemi żyję, pracuję, upadam i powstaję. Że gdzie indziej znajdę przygotowane dla mnie wieczne mieszkanie.

Duchu Święty, Światłości sumień, bądź moim przewodnikiem w drodze, na którą wejść zamierzam za moim Zbawicielem. On nazwał Ciebie Pocieszycielem – nie pozwól mi nigdy zapomnieć, że na każdej krzyżowej drodze to Ty prowadzisz wierzących w Imię Jego. Bądź światłem Kościoła i wszystkich jego dzieci, gdy wchodząc na drogę cierpienia, poznają wartość krzyża.

Matko Najświętsza, Matko Bolesna, która przyczyniasz się za nami, pozwól mi wraz z Tobą cierpieć, kontemplując oblicze zranionego Jezusa Chrystusa. Wyproś mi wytrwałość, wiarę i odwagę, tak by każde „niech mi się stanie” według woli Boga przynosiło owoc w życiu moim, moich najbliższych, Kościoła i całego świata.

Stacja I

To było zdarzenie historyczne, ale ono wciąż się powtarza. Zanim doszło do wyroku, Chrystus Pan był pytany, kim jest. Odpowiedział: „Jam jest Prawda”. Obudził wątpliwość: Cóż to jest Prawda? Ale wątpliwość była retoryczna, bez nadziei otrzymania odpowiedzi, bez wysiłku poznania. Cóż to jest Prawda? Gdyby człowiek na to pytanie rzetelnie odpowiedział, nie wydałby wyroku śmierci na Syna Bożego, na Słowo Przedwieczne, na Nauczyciela Prawdy, na Dobrą Nowinę.

Jezu, który zostałeś skazany niesprawiedliwie na śmierć wyrokiem ludzkiego trybunału, nie pozwól, bym skazywał kogokolwiek, osądzając go pochopnie. Daj mi też łaskę pokory, bym stając w prawdzie o sobie, potrafił przyjąć uwagi innych. Pomóż mi w trudnym dziś rozeznaniu pomiędzy prawdą a fałszem i spraw, bym nigdy nie zapomniał, że jedynym źródłem Prawdy jesteś Ty.

Stacja II

Może wydaje mi się, że jestem niezdolny do wielu zadań i trudów, do wyznania wiary, do zajęcia własnego stanowiska. Pomyślę: Nie idę sam, mój krzyż niesie mój Bóg. Jest nas dwóch: On i ja. Chrześcijanin nigdy nie jest samotny, jest z nim Chrystus. Idą razem. W trudzie codziennym specjalnie pamiętać będę o tym: jesteś przy mnie, podsuwasz Twoje ramię pod mój krzyż. Idziemy więc razem.

Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam. Każdy z nas wie, bo doświadczył, że radość współdzielona to radość podwójna, a ból współdzielony połowę mniej boli. A jednak tak często życie przynosi samotność w chwilach, w których zdaje się ona najgorszą z kar. Spraw, Panie, abym nigdy nie zapomniał, że nie przestajesz być przy mnie. Nawet wówczas, gdy wydaje się, że wszyscy mnie opuścili. Zwłaszcza wtedy...

Stacja III

A więc: prawdziwy Bóg, który nie upada, i prawdziwy człowiek, który upada. Jestem spokrewniony z Nim przez moje człowieczeństwo, które wraz z Nim upada; ale On wspiera mnie przez swoje Bóstwo, które nieustannie podnosi i dźwiga moje człowieczeństwo. W upadającym człowieku spostrzegam towarzysza mojej drogi życia; w dźwigającym się – dostrzegam Boga, który mnie podnosi i dźwiga. W Nim widzę mój obowiązek podnoszenia się i dźwigania.

Dzień po dniu, minuta po minucie. Życie to suma uderzeń serca, rytm tętna, kropla krwi po kropli. A jednak nie tylko. Życie człowieka, z natury przecież grzesznego, to również upadek po upadku, grzech po grzechu. I nie chodzi o to, by nigdy nie upaść, ale raczej o to, by zawsze powstać. Jezu Miłosierny, zawsze gdy upadnę, podnieś mnie i zaprowadź do Ojca!

Stacja IV

Wystarczyło, że przeszła, że stanęła. I że spojrzała… Jakże często w naszym zuchwałym stylu życiowym odrzucamy od siebie wszystko, co zda się uosobieniem miękkości. Jakże dobrze robimy, gdy zaufamy temu, co macierzyńskie, temu, co z matki, temu, co w duszy naszej z tej duchowej głębi serca.

Ten świat jest dla twardych ludzi – mówią. – Inni nie przetrwają – dodają. I jest coś w tym, że człowiek XXI wieku, pozornie wytrwały, twardy i stanowczy, w swoim pościgu za sukcesem jest jednocześnie pogrążony w depresji, smutku i rozpaczy. Maryjo, Matko Najświętsza, spójrz na dzieci tego wieku, które się do Ciebie nie uciekają. Pozwól wszystkim doświadczyć Twojej macierzyńskiej czułości. A tym, co Cię nie widzą, nie słyszą i nie znają, pozwól odczuć i uwierzyć, że nikogo w potrzebie nie zostawiasz samego.

Stacja V

Jakże to jest wysoce ludzkie, że człowiek nie zawdzięcza wszystkiego tylko Bogu, że musi brać udział osobisty w trudzie – zbawiającego świat – Boga. To jest szacunek dla człowieka, dla mnie, dla każdego z nas. Ale zarazem jest to wskazanie, jak bardzo jesteśmy wszyscy Bogu i Kościołowi potrzebni w dziele Bożym na ziemi i w dziele Kościoła. Biorę więc krzyż Jezusowy, nie tylko mój, ale krzyż dzieła odmiany świata. Biorę krzyż Kościoła na swoje ramiona i niosę go z Chrystusem żyjącym w Kościele.

Ciężar własnego krzyża każdemu zda się aż zanadto wystarczający. Trudno pamiętać, że chrześcijaństwo polega na tym, żeby „jedni drugich brzemiona” nosili. Nieść krzyż całego Kościoła – to jeszcze większe wyzwanie. Spraw, Dobry Pasterzu, bym nigdy nie wstydził się cierpieć i współodczuwać ból całej Twojej owczarni!

Stacja VI

I oto na drodze Jezusa stanął człowiek, aby obliczu Jego przywrócić światło Boże. Odtąd Weronika stała się symbolem i wzorem.

To nasze zadanie – ocierać oblicza ludzkie, obmywać z nich trud i pot życia, przywracać człowiekowi właściwy obraz Boży, przywracać mu radość, piękno nadane przez Boga, uczłowieczać człowieka, dźwigać go, a nie spychać, podnosić i podtrzymywać.

Trudno nie wspomnieć epidemii i strachu ludzi przed sobą nawzajem. Paradoksalnie to właśnie w epoce koronawirusa odkrywamy, że bezpieczniej jest oddalić się od siebie, nie zbliżać twarzy. Obyśmy kiedy minie, docenili jeszcze bardziej, że ocierając krew i pot z twarzy drugiego człowieka, ocieramy ją z twarzy Boga! Panie, kocham Cię i ufam Tobie, daj mi tę łaskę, bym ufać Ci nigdy nie przestał. Otrzyj mą twarz z niewiary i lęku!

Stacja VII

I mój upadek nie może uczynić mnie błotem. Chrystus się podniósł. Tyle razy w dziejach wepchnięto Go w błoto i tyle razy powstawał, otrząsał się z błota, żywił i prowadził rzesze do Życia. Tak uczynił Chrystus po drugim upadku, tak czyni Kościół i tak czyni każde jego dziecko: powstaje i idzie naprzód. Ludzka rzecz upadać – szatańska trwać w upadku. A więc i ja powstaję i choćbym był brudny od błota, wiem, że przez pokorę i przez wyznanie win wydam owoc stokrotny.

Grzech przyciąga grzech, jak lepki cukierek klei się do wszystkiego. Skłonność do złego nie przestanie nam ciążyć do końca naszych dni. Spraw, miłosierny Panie, bym nie żył w brudzie, lecz zmywał go mocą Twojej Przenajświętszej Krwi. Pomóż wstać z każdego upadku. I nie pozwól, bym kiedykolwiek uwierzył, że warto w grzechu trwać.

Stacja VIII

Czyż płacz ich pomoże Jezusowi? Czy zdołają zawrócić Go z drogi na Kalwarię? Nie. Tego nawet Jego Matka nie próbowała. Idzie o to, ażeby człowiek współczujący Bogu pamiętał, że najbardziej pomaga wtedy, gdy wchodzi w siebie i odmienia samego siebie. Ten Chrystus, nad którym płaczę, jest moją siłą. On mi przypomina mnie samego, obowiązki moje i moich synów.

Odmienić samego siebie oznacza współpracować z łaską Bożą w dziele zbawienia człowieka. Właściwie niczego więcej nie trzeba, tylko współpracy. Bóg, choć wszechmocny, potrzebuje naszej pomocy. Spraw, Panie, który jesteś moją siłą, by ten Wielki Post stał się dla mnie okazją do wejścia w siebie i przemyślenia na nowo tego, kim jestem i po co żyję. Duchu Święty, bądź moim światłem, abym to, kim jestem i po co żyję, widział jeszcze wyraźniej.

Stacja IX

Ile jest upadków w moim życiu, gdy po zboczach codziennego wysiłku wspinam się wzwyż? Ile razy upadam, ile razy opuszczam ręce? Ile razy dochodzę do wniosku, że już się nie warto podnosić, że i tak już jestem upadłym człowiekiem, a moja pierwotna niewinność nie wróci. Cóż więc jest wart mój wysiłek i trud?

Nie wiem, czy trzeci raz upadłeś, ale chociażbyś upadł raz trzydziesty trzeci, wstań i chodź prosto!

Tabliczka mnożenia Boga miłosiernego jest bardzo konsekwentna i odległa od ludzkiego sposobu myślenia. Przebaczaj siedemset siedemdziesiąt i tak dalej. Powstań nie trzy, ale trzydzieści trzy razy, a może nawet i trzy tysiące razy. Bo nie o liczby chodzi, ale o stałą dyspozycję człowieka, który uwierzył w Boga. Spraw, Jezu, bym nigdy nie pozostał na ziemi, lecz zawsze powstał i chodził prosto!

Stacja X

Świat nie podarował Mu jedynej szaty, całodzianej, którą otrzymał od swej Niepokalanej Matki. Świat zdarł ją z Jezusa. Chciał ujrzeć Boga w całej prawdzie – Boga nagiego. Świat nie chce Boga nieznanego. Tylko Grecy czcili nieznanego Boga. Świat chce znać Boga jak Tomasz i palce swoje włożyć w Jego bok. I ma do tego prawo. Bo to jest Bóg zbliżający się do nas, Bóg, który karmi, który żywi, który się daje spożyć, zjeść. Błogosławiony, który Bogiem żyje, który się Nim karmi, który ogląda całą Jego nagą Prawdę.

Rzeczywiście, Panie, tak bardzo pragnę Cię dotknąć, zobaczyć, poznać. Zapominam przy tym, że być blisko Ciebie oznacza zjednoczyć z Twoim swoje własne serce. Powstrzymaj palec, który chcę włożyć w Twój bok. I porusz ducha, by nieustannie wyznawał, że jesteś moim Panem i Bogiem.

Stacja XI

Czy to nie najwspanialsza rzecz w życiu człowieka, gdy już nic czynić nie mogąc, może jeszcze oddawać i oddaje Bogu ducha? Potrzebne są człowiekowi takie chwile ogólnej niemożności działania, aby miał przynajmniej możność oddać Bogu, co Boże, i ducha swego skierować ku Niemu.

Nawet krzyż mój, do którego jestem przybity, przyjmę z pełnym zaufaniem, bo jeszcze mogę na nim rozmawiać z moim Bogiem. Jeszcze mogę Mu oddać to, co mam najszlachetniejszego – ducha mego; Ojcze, w ręce Twoje…

Niemoc zaczyna być mocą, a słabość potęgą, gdy złączą się ze sobą zaufanie człowieka i miłosierdzie Boga. Proszę Cię, ukrzyżowany Jezu, spraw, abym nigdy nie przestał wierzyć, że „zbawienie przyszło przez krzyż”. Nie daj mi utracić krzyża z serca. I nie pozwól, bym pozostając niemocnym, chciał bez Ciebie zbawiać ten świat.

Stacja XII

Bóg zwycięża wtedy, gdy zda się umierać. Bo ciemności – dla Niego – są jeszcze światłością. Pozostały przy Nim, gdy umierał, najwspanialsze duchy: Maryja, Matka Słowa Wcielonego, i Jan, autor Prologu o Logosie, o Słowie. Czy rozumiem, że Słowo jest tak wielką tajemnicą, iż Bogiem jest nazwane? Jakże muszę docenić tę tajemnicę! By ją docenić, trzeba było wielkiego ducha Jana. On, Ewangelista Słowa, został pod krzyżem i tam zrozumiał tajemnicę Słowa.

Paradoks krzyża polega przede wszystkim na tym, że trudno go zrozumieć, a jednocześnie tylko przy nim można rozumieć właściwie Boga, człowieka i cały świat... Obym nigdzie indziej nie szukał odpowiedzi na swoje najważniejsze pytania. Jezu, który zostałeś ukrzyżowany dla mojego zbawienia, spraw, bym nie próbował rozumieć siebie inaczej jak tylko przez pryzmat Twojego krzyża.

Stacja XIII

Jednak kończy się nawet krzyż. Nie jest on największym prawem tej ziemi. Dla krzyża jest tylko jeden Wielki Piątek na ziemi. Przyjdzie potem nadzieja Wielkiej Soboty. Przyjdzie triumf Wielkiej Niedzieli. Jak dobrze jest pamiętać o tym w męce i w trudzie.

W Tobiem, Panie, zaufał! Najwyższym bowiem prawem nie jest krzyż, lecz życie. Jesteśmy synami życia, powołanymi do życia wiecznego. „Życie jest światłością ludzi”.

Najmądrzejszą postawą wobec bólu jest zrozumieć, że każdy ból kiedyś się skończy. To nie cierpienie i krzyż są sensem naszego życia, ale triumf Boga nad śmiercią. Spraw, wszechmogący Boże, aby wiara w Twoje zwycięstwo dodawała nam sił w chwilach największych zwątpień – w momentach strachu i niepewności. Pomóż nam, byśmy jako Kościół stanowili czytelny znak tego zwycięstwa dla całego świata.

Stacja XIV

I mój grób pozostanie za mną. Pójdę do Ojca. Wspominam przeszłość, ale ważniejsza jest przyszłość. Badam historię, jednakże ważniejsze jest życie. Ważniejsze jest to tysiąclecie, które nadchodzi, niż to, które mija. Nie będę długo siedział przy grobie i płakał, choćby to był grób najsławniejszy. Idę w przyszłość. Już dziś pracuję dla życia, które przede mną, dla pokoleń, które idą, nadchodzą, dla zadań, które są do wykonania.

Dziś żyję jutrem.

Chrześcijaństwo nie jest religią smutku. Choć krzyż jest jego znakiem, perspektywa wieczności jest zasadniczym punktem widzenia Kościoła. Żyć w nim oznacza żyć we wspólnocie ludzi nadziei. Jezu, złożony w grobie, nie daj mi nigdy upaść na duchu. Spraw, bym zawsze pamiętał, że grób ten pozostał pusty. Jak i mój – kiedyś – pozostanie.

 

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.