Spowiedź – droga ku światłu

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 12/2020

Dziś większość ludzi nie wie, ani czym jest spowiedź, ani jak do niej przystąpić.

Spowiedź – droga ku światłu

Została zredukowana do formalnego i ogólnego wymienienia wad zazwyczaj drugorzędnych, do lakonicznych odpowiedzi na pytania lub do rozmowy o problemach. Jest to skutek z jednej strony wielowiekowego, formalnego i jurydycznego rozumienia spowiedzi, z drugiej psychologizmu właściwego naszym czasom, który rozpuszcza świadomość grzechów. Nieraz spotykałem się ze strony penitentów z zaprzeczaniem, iżby mieli popełnić jakikolwiek grzech, dlatego, że przez grzech rozumieli zbrodnię, której tak naprawdę nie dopuścili się. Skrajnie odwrotnym przypadkiem jest skupienie się w spowiedzi na jakiejś szczególnej trudności, za którą odpowiedzialność ponoszą warunki życiowe, których penitent jest jedynie niewinną ofiarą. We wszystkich tych typach spowiedzi brakuje żalu, udręki z powodu odłączenia się od Boga, pragnienia zmiany życia.

Jak dobrze się spowiadać? „Byłem ciemnością – powiada św. Paweł – teraz zaś jestem światłością w Panu”. Trzeba zlokalizować w sobie ową ciemność. Grzech, po grecku hamartia, oznacza nie trafić do tarczy, chybić celu. W nowoczesnym języku można by to wyrazić jako bankructwo. „Lecz czego chybiono, popełniając grzech?” – pytał Paweł Florenski. „Grzech jest deformacją, porzuceniem jednego życia dla innego. Oznacza zbłądzić, zgubić słuszną drogę, podążając własną, jak postępowali poganie”. W grzechu człowiek broni swej niezawisłości w taki sposób, że staje się idolem dla samego siebie, usiłującym wyjaśnić sobie swoje „ja” przy pomocy własnego „ja”, a nie Boga. A to miłość Boga stanowi rdzeń ludzkiej osobowości, stąd prośba: „Zwiąż mnie z Tobą, bo inaczej rozpadnę się w mnogość stanów psychicznych”. Bez tego rdzenia „ja” zanurza się w mętnej rzece namiętności, pozwalając na otwarcie drzwi diabłu. W konsekwencji coraz bardziej oddziela się murem od rzeczywistości i nie dostrzega spraw takimi, jakimi są. Grzesznik żyje w ciemnościach, będąc zarazem przekonany o tym, iż przebywa w świetle. Potrzeba decyzji: „Panie, weź się za mnie! Sam nie dam rady”. Droga, jaką masz przed sobą, prowadzi ku światłu: trzeba wyrzec się „bezowocnych uczynków ciemności”, wtargnąć w sferę własnej prywatności i wydobyć jej zawartość na światło. Bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. „Rzekłem: »Wyznaję nieprawość moją wobec Pana«, a Tyś darował winę mego grzechu” (Ps 32,3.5). „To cud, babciu Potęgowa” – mówił Stachura zachwycony pięknem bieszczadzkiego poranka. Jeszcze większym cudem jest móc opuścić po raz kolejny strefę „bezowocnych uczynków ciemności”, by zanurzyć się w światłości Zmartwychwstałego. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.