Święci kontra epidemia

M. Gajos/it.aleteia.org

publikacja 16.03.2020 14:10

Nie bali się nieść pomocy innym. Wiedzieli, że w ten sposób służą Bogu i bliźniemu.

Święci kontra epidemia Św. Jan Bosko, św. Wirginia Centurione Bracelli, św. Karol Boromeusz, św. Dominik Savio, św. Roch.

Świętych, którzy nieśli pomoc podczas różnych epidemii jest naprawdę wielu. Pewnie o części z nich nawet nie słyszeliśmy. Teraz, gdy koronawirus rozprzestrzenia się na całym świecie, powodując, że wielu ludzi choruje, a mnóstwo osób jest przerażonych, dobrze jest poprosić o wstawiennictwo tych, którzy włączali się w walkę z zarazą i epidemią, zyskując w ten sposób świętość. Oto kilka sylwetek. 

Święta Godeberta z Noyon (ok. 700) była przeoryszą, która wywarła wielki wpływ na tych, którzy mieszkali obok opactwa. Zachęcała ich do modlitwy o zakończenie epidemii dżumy. Po trzech dniach postu w worze z głową pokrytą popiołem zaraza nagle ustała. Jest proszona o pomoc w chorobach zakaźnych, wzywana w ochronie przed pożarem, suszą i wszelkimi plagami.

Święty Roch (1295-1327) po śmierci rodziców, rozdał ubogim majątek i udał się na pielgrzymkę do Rzymu. W czasie wędrówki kilkakrotnie natrafił na epidemię dżumy. Nie zważając na własne bezpieczeństwo zaczął opiekować się zarażonymi. W nagrodę za pobożność i poświęcenie dla bliźnich, Pan Bóg obdarzył go łaską uzdrawiania. Po trzech latach postanowił wrócić do rodzinnego Montpellier. Podczas drogi, zatrzymał się w mieście Piacenza, które także nawiedziła zaraza. Pomagał innym, jednak gdy sam zachorował, nie otrzymał pomocy. Pozostawiony bez opieki, znalazł schronienie w opuszczonej, leśnej chatce i czekał na śmierć. Wtedy jednak zaczął pojawiać się pies z bochenkiem chleba. Pewnego dnia za psem przyszedł jego właściciel – bogaty mieszczanin Gotard, który zaopiekował się chorym. Wkrótce św. Roch wyzdrowiał i pośpieszył na pomoc mieszkańcom Piacenzy, w której ponownie wybuchła epidemia.

Święty Karol Boromeusz (1538-1584) był kardynałem, gdy głód i zaraza nawiedziły Mediolan. Chociaż większość szlachty opuściła miasto, kardynał  zorganizował zakonników, by wyżywić i wyleczyć chorych i głodnych. Codziennie karmili ponad 60 000 ludzi, a koszty w dużej mierze ponosił sam kardynał, który wręcz się zadłużył. Odwiedzał chorych, myjąc rany, spowiadając i udzielając sakramentów. 

Święty Henryk Morse (1595-1645) był angielskim protestantem, który później został jezuickim kapłanem i wrócił do Anglii, aby służyć potajemnie. Znaczna część jego pracy polegała na służeniu ofiarom zarazy, zarówno w 1624 r., jak i w 1635 r. W latach 1635–1636 Morse sam zaraził się trzy razy, ale za każdym razem wracał do zdrowia. Kiedy został później schwytany, jego praca podczas zarazy została wzięta pod uwagę i został zwolniony. Następnym razem, gdy został schwytany, nie otrzymał już takiej samej łaski i został skazany na śmierć. 

Święta Wirginia Centurione Bracelli (1587-1651) była zamożną wdową, gdy wybuchła zaraza w Genui. W swoim domu gościła wielu chorych, a kiedy skończyło się miejsce, wynajęła pusty klasztor. Chociaż plaga się skończyła, szpital Wirginii nadal służył setkom chorych. Założyła zgromadzenie Córek Naszej Pani z przytułku na Górze Kalwarii.

Święty Jan Bosko (1815-1888) i święty Dominik Savio (1842-1857) - można powiedzieć mistrz i uczeń. W 1854 roku w Turynie wybuchła epidemia cholery. Rodzina królewska opuściła miasto. Osoby zdrowe zamykały się w domach, unikały kontaktu z chorymi. Wtedy burmistrz miasta zwrócił się z apelem do odważnych. Trzeba wchodzić do domów, przenosić chorych do lazaretów, by ich leczyć, ale to wszystko wiązało się też z narażeniem życia. Św. Jan Bosko zebrał 500 swoich chłopców i powiedział: "Burmistrz zwrócił się z pewnym apelem do odważnych. Jeśli któryś z was okaże się gotowym i zdolnym wyjść ze mną do miasta, aby nieść pomoc chorym na cholerę, mogę was zapewnić w imieniu Matki Bożej, że żaden z was nie zachoruje. Jest tylko koniecznym, aby każdy był w stanie łaski i miał przy sobie Jej medalik". Wtedy zgłosił się 24 ochotników, wśród nich Dominik Savio. Pracy było dużo, po jakimś czasie jednak epidemia zaczęła ustępować. Całkowicie ustała zimą, a 500 chłopców ks. Bosko, z których żaden nie zachorował, mogło wrócić do nauki. Wśród nich także Dominik Savio.