Matka nadzieja

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 11/2020

Ludzie mówią: „Nadzieja matką głupich”. Kardynał Stefan Wyszyński protestował: „Nieprawda, nadzieja jest matką tych, którzy nauczyli się patrzeć daleko”.

Matka nadzieja

„Zachowajmy pokój z Bogiem” – zachęca św. Paweł, każąc nam patrzeć na Chrystusa Ukrzyżowanego. Dzięki Niemu możemy trwać w łasce i chlubić się nadzieją. Rozmawiałem z proboszczem z Wenecji. Mówił ze smutkiem: „Ludzie nie patrzą już z ufnością na ręce miłosiernego Boga, ale na aptekę”. Nikt nie mówi „Bóg”, ale „nauka”. Niebawem będziemy podróżować w czasie, za chwilę wyręczy nas w trudnych zadaniach sztuczna inteligencja. Świat idzie w kierunku technologicznej dominacji. Gra się toczy jedynie o to, kto pierwszy zapewni sobie dostęp do Drzewa Życia. Tymczasem we Włoszech z lęku odwołano imprezy, mecze. Pozamykano kościoły.

Boimy się zanurzenia w mrok i lęk. Największym wrogiem ludzkości jest strach przed śmiercią. Modlitwa wymaga wiary, „że się wypłynie, chociaż w pierwszej chwili czujesz, że idziesz pod wodę”. Taka ufność jest aktem uwielbienia Boga. Święty Sylwan z góry Atos często powtarzał: „Trzymaj twego ducha w piekle, ale nie trać nadziei”. W latach 589–590 Włochy były pogrążone w chaosie. Ponadto szerzyła się epidemia zabijająca tysiące ludzi, m.in. papieża Pelagiusza II. Jego następcą na tronie Piotrowym został mnich wzywający ludzi do pokuty, znany jako św. Grzegorz Wielki. Natychmiast zorganizował trzydniowe procesje, nakazując nieustanne odmawianie litanii. Podczas modłów w ciągu jednej godziny umierało 80 osób, lecz papież nieugięcie kontynuował błagania. Wreszcie Grzegorz zobaczył Michała Archanioła, który opuścił miecz Bożej kary. Zaraza ustała. Podczas wielkiej zarazy w Mediolanie w 1576 r. kto mógł, rzucał się do ucieczki. Miasto opuściły władze państwowe i lokalne. Święty Karol Boromeusz oddał na potrzeby chorych wszystkie pieniądze i dobra, jakie posiadał, odwiedzał szpitale i lazarety. Wiedział jednakże, że tylko Bóg może ludziom pomóc. Wezwał z okolicznych miejscowości wszystkich kapłanów, by nikomu w tych dniach nie brakowało dostępu do sakramentów. Organizował Msze i wspólne modlitwy pod gołym niebem. Wokół krzyży umieszczanych na placach i skrzyżowaniach odprawiane były liturgie. Ludzie, nawet na balkonach swych domów, uczestniczyli we wspólnym akcie obdarzania nadzieją miłosiernego Boga. Plaga ustąpiła. Nadzieja jest tam, gdzie Duch Święty rozlewa się w ludzkich sercach. Tam, gdzie nie ma Ducha, serca ludziom wiotczeją. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.