W czasie inwazji

Barbara Gruszka-Zych

W tym czasie inwazji koronawirusa najbardziej martwi mnie, że wmówiono nam, że nie warto się do Boga uciekać o pomoc. Bo jak inaczej rozumieć ograniczenie dostępu do przyjmowania Komunii Świętej?

W czasie inwazji

Chleb ludzie kupują i kupować będą, a największy cud tu, na Ziemi - Chleb Żywy, Ciało Chrystusa - zostaje ograniczony w przyjmowaniu z obawy na okoliczności sprzyjające zarażeniu. To Bóg już przestał działać cuda, leczyć, uzdrawiać, podnosić, uspokajając lęk? To Eucharystia nie jest największym lekarstwem, kawałek ciała Umęczonego, mięśnia serca na białym płótnie w Sokółce? Że niby na odległość da się głód Boga zaspokoić, przyjmując Komunię wirtualnie, duchowo... W czasach zarazy ludzie zamieniają się w zarażone przedmioty, których trzeba się pozbyć, lepiej zakopać je w ziemi, odciąć drogę wirusom. Potrzeć klamki, zatrzeć ślady obecności tych, którzy niosą chorobę. Wystraszeni, z załamanymi nad głową dłońmi medycyny, która kolejny raz przyznaje, że ma granice, sami skazujemy się na pustkę, którą bez obecnego, żywego Boga może wypełnić tylko strach. Komunia Święta zawsze dodawała mocy, więc przyznajmy, że jej potrzebujemy, że to jest pierwszy pokarm, bez którego nie da się żyć. I umierać.