Epidemia lęku

Franciszek Kucharczak

|

GN 10/2020

publikacja 05.03.2020 00:00

Myśl wyrachowana: Strach przed śmiercią jest odwrotnie proporcjonalny do nadziei przyszłego życia.

Epidemia lęku

Dowiedziałem się właśnie, że koronawirus jest groźniejszy dla mężczyzn niż dla kobiet (jak działa na inne płcie, nie podano). Przychodzi nam tu jednak z pomocą ideologia gender: niech faceci zadeklarują, że są kobietami, i już wirusowi korona opada.

A tak poważnie, to cała histe… historia z koronawirusem obnażyła parę rzeczy, o których mieszkańcy zamożnych krajów Zachodu zdawali się już nie pamiętać. Ludzie nagle uświadomili sobie, że nie nad wszystkim panują, a dokładniej, że – wobec perspektywy niespodzianego końca – nie panują nad niczym.

W krajach, które zalegalizowały eutanazję, mówi się z dumą o tym procederze: „śmierć na moich warunkach”. A tu naraz łubudu – i w oczy zagląda śmierć, której żadnych warunków postawić się nie da. Ona nie potrzebuje zgody pacjenta ani nie czeka, aż mu życie zbrzydnie. Zresztą ta śmierć nie musi w niczyje oczy zaglądać. Wyręcza ją strach, wyolbrzymiający prawdziwe rozmiary zagrożenia i paraliżujący normalną aktywność. Gdy we Włoszech w ciągu paru dni zmarło na koronawirusa kilka osób, w tym wielomilionowym kraju wybuchła panika. W niektórych regionach oprócz szkół i urzędów pozamykano kościoły (dziw, że szpitali nie zamknęli) i nawet w Popielec nie było tam Mszy św. Wskutek tego miejscowi nie usłyszeli wezwania „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Nie przypomniano im, że są prochem i w proch się obrócą. A to właśnie powinni usłyszeć, bo nawet jeśli tym razem umkną grabarzowi spod łopaty, to kiedyś przecież nieodwołalnie na niej wylądują.

Kto ma na uwadze własną kruchość, ten nie zadziera nosa, to zaś otwiera go na Boga i pozwala mu właściwie ustawić hierarchię wartości.

To oczywiście naturalne, że człowiek boi się śmierci, ale nie jest naturalne, że aż tak, jak teraz to obserwujemy. Pasuje do tego stwierdzenie psalmisty: „Tam zadrżeli ze strachu, gdzie strachu nie było” (Ps 53,6). Czy nie jest to skutek przyjęcia nienaturalnej wiary w brak Boga? Bo praktyczny ateizm, jakim zaraziły się miliony (a może go wyznawać także formalny katolik, który wiarę zredukował do kilku ceremonii w życiu), w przyrodzie nie występuje. Dość powiedzieć, że do czasów nowożytnych ateizmu w ogóle nie było. Nikomu nawet do głowy nie przyszedł tak absurdalny pomysł, że stworzenie mogłoby nie mieć stworzyciela. Każdy człowiek ma instynkt Boga, niezależnie od tego, jak Go nazywa i jak sobie Go wyobraża. Tymczasem dominująca obecnie cywilizacja zdusiła ten instynkt i stworzyła wiarę sztucznie modyfikowaną, zakładającą, że wszystko jest produktem przypadku. To odebrało ludziom nadzieję, a brak nadziei w obliczu śmierci jest czymś, przed czym niech nas Bóg broni. Bo, jak powiedział zaskoczonym dzieciom dotychczasowy ateista, który wyspowiadał się u kapelana szpitalnego, „żyć bez Boga się da, ale umierać nie”.•

* * * * *

Karalność wolności

Możliwość nieskrępowanego zabijania dzieci w ramach aborcji to dla Belgów za mało. W Belgii trwa debata nad projektem ustawy wprowadzającej zakaz zniechęcania „w jakikolwiek sposób” kobiety do uśmiercenia jej nienarodzonego dziecka. Taka działalność ma zostać zakwalifikowana jako przestępstwo „utrudniania aborcji”. Praktyka uczy, że tego rodzaju debatowanie zawsze kończy się uchwaleniem zmian w prawie, zamówionych przez wpływowe lobby. Przykładem jest Francja, która już zakneblowała tamtejszych obrońców ludzkiego życia. Wystarczy tam opublikować w internecie krytyczną ocenę aborcji, żeby być ukaranym nawet więzieniem. Belgijskie środowiska pro life obawiają się podobnego scenariusza w ich kraju. Jak donosi Vatican News, ich niepokój budzi zwłaszcza sformułowanie „w jakikolwiek sposób”. Portal podaje przykład takiego „sposobu”: „rozprowadzanie przy wejściu do klinik aborcyjnych ulotek zawierających przesadne informacje, nieodpowiadające rzeczywistości aborcji”. Co ustawodawca rozumie przez rzeczywistość aborcji? Kto ma decydować o tym, co jest tą rzeczywistością? Na jakiej podstawie? Cóż, łatwo się tego domyślić. I łatwo przewidzieć, że za Francją i Belgią pójdą kolejne państwa. Można też być pewnym, że społeczeństwa tych krajów nawet nie zauważą, że wolność wyrażania opinii nic już u nich nie znaczy. Podobnie jak nic nie znaczy przekonanie, że szanuje się tam prawo każdego człowieka do życia.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.