Wąskie gardło

GN 10/2020

publikacja 05.03.2020 00:00

– Jeżeli uwierzymy, że problemu z nowym wirusem nie ma, że został on wywołany przez media, to nawet najlepsze plany nie pomogą – ostrzega dr Paweł Grzesiowski.

Dr hab. Paweł Grzesiowski – wykładowca  Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP,  dyrektor Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji w Warszawie. Dr hab. Paweł Grzesiowski – wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, dyrektor Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji w Warszawie.
JAKUB SZYMCZUK /foto gość

Tomasz Rożek: Czy Polska jest przygotowana na epidemię nowego koronawirusa?

Dr Paweł Grzesiowski: Na takie pytanie nie da się odpowiedzieć, póki ta epidemia się nie pojawi. Pracuję jako lekarz już 30 lat i mogę powiedzieć, że obecnie po raz pierwszy funkcjonuje ścisły monitoring sytuacji i jest bardzo dobry obieg informacji. Zaangażowanie inspekcji sanitarnej czy ekspertów jest na poziomie, jakiego z wcześniejszych epidemii nie pamiętam. W czasie epidemii świńskiej grypy 10 lat temu ministerialne plany były tak oderwane od rzeczywistości, że dzisiaj trudno to sobie wyobrazić. Obecnie mamy zupełnie inną jakość, ale jest ona związana także ze sposobem pracy Światowej Organizacji Zdrowia, ECDC i innych organizacji międzynarodowych. Dają one konkretne wytyczne i analizy ryzyka. Tego kiedyś nie było, a to pomaga podejmować ludziom decyzje.

Które ogniwo systemu ochrony zdrowia przy nagłych epidemiach jest najsłabsze?

Zawsze najsłabsze są te najdalsze od mózgu, czyli od ministerstwa czy inspektoratu sanitarnego. I to nie jest tylko polska specyfika. We Włoszech wszystko zaczęło się od małego szpitala, w maleńkiej gminie. Do takiej placówki przychodzi chory człowiek i zaczyna się katastrofa. W takich miejscach często nikt nie zadaje sobie trudu, żeby użyć maski, rękawiczek i żeby zachować wszystkie procedury bezpieczeństwa. Centralna mobilizacja często do takich miejsc po prostu nie dociera. A tymczasem mobilizacja wszystkich, od ministra, przez profesora, szefa kliniki, po lekarza i pielęgniarkę na dyżurze, a na salowej kończąc, jest niezbędna, by nie ponieść w walce z wirusem porażki. Jeżeli wszyscy się zmobilizują – będziemy bezpieczni. Jeżeli uwierzymy, że problemu z nowym wirusem nie ma, że został on wywołany przez media, to nawet najlepsze plany i najaktualniejsze raporty nie pomogą.

Czy nasze procedury, kompetencje i sprzęt, jaki lekarze mają do dyspozycji, można porównywać z tym, co dzieje się w służbie zdrowia innych krajów europejskich?

Dostępne jest 45% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.