Ożywione światłem

Szymon Babuchowski

|

GN 09/2020

publikacja 27.02.2020 00:00

Wystawa „Cud światła. Witraże średniowieczne w Polsce” jest nie tylko fascynującą wyprawą w przeszłość, ale też lekcją czytania dawnej sztuki.

„Słońce” z kościoła Bożego Ciała  w Bieczu. „Słońce” z kościoła Bożego Ciała w Bieczu.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

W ciemności wydają się martwe. Są jak układanka szarych szkieł, bez znaczenia. Ale gdy tylko przeniknie je promień słońca, ożywają. Na wystawie „Cud światła” w gmachu głównym Muzeum Narodowego w Krakowie średniowieczne witraże, choć rozjaśnione tym razem sztucznym światłem, zyskują nowe życie. Także dlatego, że wiele z nich możemy po raz pierwszy zobaczyć z bliska.

Niczym Pismo Święte

U progu ekspozycji wita nas głos Jerzego Treli. Aktor czyta fragmenty De diversis artibus – XII-wiecznego traktatu, którego autor, zwany mnichem Teofilem, omawia wszystkie etapy pracy nad witrażem. Teofil uzmysławia fundatorom poziom trudności, pracochłonność, potrzeby materiałowe zamawianych dzieł. Tym samym i my uświadamiamy sobie, jak wielka była wartość witraży w średniowieczu. – Średniowieczne szkła witrażowe były barwione w masie za pomocą tlenków metali – opowiada kuratorka ekspozycji dr Dobrosława Horzela z Instytutu Historii Sztuki UJ. – Wydmuchiwano je, dzięki czemu były nierówne i miały liczne pęcherzyki powietrza. To sprawiało, że mocno załamywały światło, dając efekt żywej, barwnej powierzchni – nieosiągalny we współczesnej, perfekcyjnej produkcji maszynowej. Dobór odpowiedniego materiału decydował zarówno o barwach witraża, jak i o tym, ile światła przeniknie do wnętrza.

Wystawa „Cud światła. Witraże średniowieczne w Polsce” jest nie tylko fascynującą wyprawą w przeszłość, ale też lekcją czytania dawnej sztuki. Witraże umieszczone są tu często w kontekście innych dzieł z epoki, np. malarskich czy złotniczych. Jednak nim przystąpimy do takiego czytania, warto zdać sobie sprawę z tego, ile w witrażu oryginalnych elementów, a ile późniejszych uzupełnień. Zaraz na początku kuratorka prowadzi nas do stworzonego na przełomie wieków XIII i XIV w Krakowie witraża „Ukrzyżowanie”. Plansza umieszczona tuż obok dzieła jest jego swoistą mapą: każdy fragment szkła został na niej odpowiednio oznaczony, dzięki czemu sami możemy ocenić zawartość „cukru w cukrze”. – Witraż to materia krucha i byle grad, rzucony kamień czy zabłąkany ptak mogą go uszkodzić. Te dziury łatano potem innym szkłem, lepiej lub gorzej pasującym do kompozycji – opowiada dr Horzela.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.