Wielkie nadzieje

Edward Kabiesz

|

GN 09/2020

publikacja 27.02.2020 00:00

Oscar dla pełnometrażowego dokumentu „Amerykańska fabryka” był jak najbardziej zasłużony.

W nowej fabryce amerykańscy robotnicy są nadzorowani przez chińskich specjalistów. W nowej fabryce amerykańscy robotnicy są nadzorowani przez chińskich specjalistów.
netflix

Zasłużony, chociaż wystąpienie Julii Reichert, współautorki dokumentu, która odbierając Oscara, zauważyła, że „ludziom pracy powodzi się obecnie coraz gorzej i gorzej, wierzymy, że wszystko ulegnie poprawie, kiedy robotnicy całego świata się zjednoczą”, przypominało bardziej manifest polityczny. W pewnym kraju w ubiegłym wieku robotnicy już się zjednoczyli, tak przynajmniej twierdziła tamtejsza propaganda, co przyniosło w efekcie tragiczne skutki. Jednak „Amerykańska fabryka” będąca owocem współpracy Julii Reichert i Stevena Bognara w niczym nie przypomina upolitycznionych agitek kręconych przez Michaela Moore’a.

Amerykanie mają grube palce

Zaczyna się od modlitwy. 23 grudnia 2008 roku w zakładach General Motors w Ohio pracownicy proszą Boga, by wskazał im drogę. Na ich twarzach maluje się smutek. Nie bez powodu. Nie wiedzą, co ich czeka. W swoim nominowanym do Oscara dokumencie „Ostatni SUV zjeżdża z taśmy” z 2009 roku Reichert i Bognar towarzyszyli pracownikom fabryki General Motors w Ohio, którzy po zamknięciu zakładów stracili pracę. Bez zatrudnienia pozostały 2 tysiące osób. Sześć lat później realizatorzy wracają do fabryki, którą czeka nowe otwarcie. Cao Dewang, chiński miliarder i właściciel spółki Fuyao, zainwestował w zakłady kilkaset milionów dolarów, by znowu rozpocząć produkcję. Była to jego pierwsza inwestycja w USA. Jednocześnie firma rozpoczęła rekrutację. Zgłosiło się wielu chętnych, wśród nich również byli pracownicy upadłego zakładu, którzy przez lata nie mogli znaleźć stałej pracy.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.