Marihuana nie leczy

GN 09/2020

publikacja 27.02.2020 00:00

O 12-latku próbującym dopalacza, kampanii na rzecz marihuany i wypłukiwaniu THC z organizmu dziecka mówi prof. Mariusz Jędrzejko.

Marihuana nie leczy KAMIL PIKLIKIEWICZ /east news

Jakub Jałowiczor: Spotkał Pan osoby, które sięgnęły po marihuanę, bo słyszały, że to lekarstwo?

Prof. Mariusz Jędrzejko: Większość moich pacjentów na uwagę, że marihuana to narkotyk, odpowiada, że jest lecznicza i lekka. Ani nie jest lekka, ani lecznicza. Marihuana to tylko część konopi indyjskich, a dokładnie żeńskie kwiaty, które zawierają 85 kanabinoidów (wiadomo już o prawie setce, ale 85 jest rzetelnie przebadanych). Żeby leczyć, musimy je pojedynczo wyciągać. Nie podajemy człowiekowi po chemioterapii jointa, tylko odpowiedni kanabinoid. Komuś z osłabionym wzrokiem podajemy inny, a jako środek przeciwbólowy – jeszcze inny. A ludzie słyszą od znanego muzyka: „To leczy”. Zdecydowana większość moich pacjentów to ludzie, którzy uwierzyli Liroyowi i tej całej paczce.

Kiedy pojawiło się hasło „medyczna marihuana”?

Pewna znamienita fundacja posługująca się pieniędzmi pana Sorosa od wielu lat usilnie pracuje nad legalizacją marihuany. Tak zwana medyczna marihuana ma być tylko punktem wyjścia do tego, żeby zalegalizować narkotyk. Uczyniło to kilka krajów, m.in. nasi sąsiedzi z południa. Problem narasta od ok. 10 lat, czyli od pierwszych marszów na rzecz marihuany. Teraz mówi się, że co czwarty uczeń szkoły ponadpodstawowej jej spróbował. Z tego około 10 proc. pali w sposób problemowy, a połowa z tej grupy to uzależnieni. W latach 70. problemowe zachowania narkotykowe dotyczyły 40–50 tys. osób. Teraz mówimy o 250–600 tys.

Czyli kampania jest skuteczna.

Jest skuteczna dlatego, że się poddaliśmy. W Warszawie, Krakowie, Wrocławiu są sklepy z tzw. produktami paramedycznymi z konopi. Żeby te substancje miały jakiekolwiek oddziaływanie terapeutyczne, musiałyby mieć w sobie 20 proc. kanabinoidów. A nie mogą, bo powyżej pół procenta to byłoby przestępstwo. Są to m.in. olejki sprzedawane jako tzw. lecznicza marihuana. Zawarte w niej substancje nie mają nic wspólnego z medycyną.

A z samą marihuaną mają, czy to tylko trik reklamowy?

Mają, zawierają THC. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie jestem przeciwnikiem stosowania kanabinoli w medycynie. Jestem zwolennikiem stosowania wszystkiego, co w dłuższej perspektywie prowadzi do wyleczenia. Produkt musi być przygotowany tak, żeby zawierał substancje lecznicze i żeby nie było w nim tych odurzających. A w kampanii nie chodzi o ulżenie ludziom. Chodzi o przyzwyczajenie ich, że produkt, który jest narkotykiem, może być stosowany leczniczo.

Nieraz słyszy się: lepiej, żeby ktoś zapalił jointa, niż żeby pił wódkę.

Dostępne jest 41% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.