Jak długo mam was cierpieć?

Marcin Jakimowicz

Na uczniach się zawiedziesz. Przekonałem się o tym boleśnie w ubiegłym roku. Jezus, widząc dorabianie pobożnej ideologii do niewiary czy grzechu, reaguje stanowczo.

Jak długo mam was cierpieć?

Mógł to rozegrać inaczej. Przyjść, uczynić spektakularny cud i zapowiedzieć zdumionemu tłumowi: zaraz przyjdą moi uczniowie i wyjaśnią wam, o co chodzi. Był bezgrzeszny, czysty. Miał prawo wejść jako pierwszy. Jak bardzo ryzykował, wysyłając słabych, zajętych sobą uczniów do miast, „do których sam zamierzał przybyć”. Ci zajęci byli sobą i przepychankami, „który z nich jest największy w Królestwie”.

Na uczniach się zawiedziesz. Pokazuje to doskonale dzisiejsza Ewangelia. Sam Jezus, widząc dorabianie pobożnej ideologii do niewiary, zareagował niezwykle stanowczo: „O, plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć?”.

Na Jego uczniach się zawiedziesz. Przekonałem się o tym boleśnie w ubiegłym roku. Pisałem wówczas: prawda wymieniona jest jako PIERWSZY element duchowej zbroi. Jeśli nie staniesz w prawdzie i nie przyznasz się do swej kruchej kondycji, na nic nie zda się pancerz wiary czy miecz ducha. Nienawidzę dwulicowości i życia w zakłamaniu. Grzech, do którego dorobimy pobożną teologię, nigdy nie będzie cnotą.

Gdy przychodzi Duch Święty, przekonuje nas o grzechu i sądzie. Boli. Ale to dobrze, że na naszych oczach spełnia się proroctwo: „Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego” (1 P 4,17). Oczyszczenie jest o niebo lepsze od grzechów zamiecionych pod dywan.

„Powróćcie do Pana, On nas zranił, On też uleczy. On to nas pobił, On ranę zawiąże” – przypomina Ozeasz.