(Nie) wolnoć, Tomku

Jacek Dziedzina

|

GN 08/2020

publikacja 20.02.2020 13:20

Sądownictwo nie jest sprawą „prywatną” państw członkowskich UE, ale nie jest też obszarem, w który Unia miałaby jednoznaczne prawo ingerować. Spór prawny miesza się tutaj z polityczną walką o kierunek integracji europejskiej.

Nie jest jasne, na ile działania TSUE są zgodne z europejskimi traktatami, a na ile są one próbą poszerzenia przez trybunał swoich kompetencji. Nie jest jasne, na ile działania TSUE są zgodne z europejskimi traktatami, a na ile są one próbą poszerzenia przez trybunał swoich kompetencji.
istockphoto

Traktaty nie dają instytucjom unijnym wyraźnych kompetencji do ingerowania w ustrój sądownictwa krajów członkowskich. Jednak i Komisja Europejska, i Trybunał Sprawiedliwości UE z traktatów właśnie wywodzą swoje prawo do rozstrzygania w tych sprawach. Czy naprawdę z tych samych zapisów można wyciągnąć tak sprzeczne ze sobą wnioski?

Granice kompetencji

Jako podstawę potraktujmy kluczowy dla obu stron sporu dokument, czyli Traktat o Unii Europejskiej. W art. 5 traktatu (dalej TUE) czytamy: „1. Granice kompetencji Unii wyznacza zasada przyznania. Wykonywanie tych kompetencji podlega zasadom pomocniczości i proporcjonalności. 2. Zgodnie z zasadą przyznania Unia działa wyłącznie w granicach kompetencji przyznanych jej przez Państwa Członkowskie w Traktatach do osiągnięcia określonych w nich celów. Wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w Traktatach należą do Państw Członkowskich”. I można by na tym zakończyć, stwierdzając, że wymiar sprawiedliwości to domena państw członkowskich. Ale w tym samym artykule mamy takie zdanie: „Zgodnie z zasadą pomocniczości w dziedzinach, które nie należą do jej wyłącznej kompetencji, Unia podejmuje działania tylko wówczas i tylko w takim zakresie, w jakim cele zamierzonego działania nie mogą zostać osiągnięte w sposób wystarczający przez Państwa Członkowskie, zarówno na poziomie centralnym, jak i regionalnym oraz lokalnym, i jeśli ze względu na rozmiary lub skutki proponowanego działania możliwe jest lepsze ich osiągnięcie na poziomie Unii”. Przeciwnicy ingerowania UE w krajowy wymiar sprawiedliwości wskazują na pierwszą część tego zdania, trafnie zauważając, że wymiar sprawiedliwości nie należy do wyłącznych kompetencji Unii. Zwolennicy odwoływania się do unijnych instytucji natomiast trzymają się drugiej części, w której jest mowa o ingerencji w przypadku braku właściwego działania państwa członkowskiego. Do tego dodają poprzednią wersję traktatu, w którym m.in. bezpieczeństwo i sprawiedliwość należały do kompetencji dzielonych między Unię a państwa członkowskie. Jest wreszcie sławny art. 7 TUE, który został potraktowany jako podstawa wszczęcia przez Komisję Europejską postępowania przeciwko Polsce za – jak przekonuje Bruksela – łamanie praworządności: „Na uzasadniony wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej Rada, stanowiąc większością czterech piątych swych członków po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2 [chodzi m.in. o demokrację, państwo prawne, sprawiedliwość i równość – J.Dz.]”.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.