„Różyc” jeszcze egzystuje

Jakub Jałowiczor

|

GN 08/2020

publikacja 20.02.2020 00:00

Kiedyś można tu było kupić wszystko, zjeść pyzy i dostać kosę. Dziś najsłynniejszemu polskiemu bazarowi daleko do dawnej świetności. Jak będzie po przebudowie?

Bazar Różyckiego oglądany z Muzeum Pragi. Niebawem stare kramy zastąpią nowoczesne pawilony handlowe. Bazar Różyckiego oglądany z Muzeum Pragi. Niebawem stare kramy zastąpią nowoczesne pawilony handlowe.
tomasz gołąb /foto gość

W trzy karty grali tu, obok – opowiada pani Teresa, która pracuje na bazarze Różyckiego od 1988 r. – Oni się znali, jeden do drugiego mrugnął i wszystko było jasne. Raz matka przyszła kupić córce sukienkę komunijną. Obstawiła, potem znowu i znowu, wszystkie pieniądze przegrała. No i tragedia.

Lata 60. Kobieta z dalekiej dzielnicy szuka futrzanych wkładek do butów dla kilkuletniej córki. Co chwilę podchodzi do niej ktoś z pytaniem: „Po czemu ten pierścionek?”. Córka rzeczywiście ma na palcu pierścionek z oczkiem. A starzy wyjadacze z bazaru Różyckiego dobrze wiedzą, jak się prezentuje towar do sprzedania.

Czasy przedwojenne. Kilku chłopców kradnie zegarek żydowskiemu handlarzowi. Policjant łapie jednego ze złodziei, prowadzi do ojca i stawia ultimatum: powie, kto z nim był, i ma spokój, albo idzie na komisariat. Wystraszony chłopiec zaczyna sypać. A po wyjściu policjanta dostaje od ojca burę: kolegów się nie sprzedaje!

Aby nie po kości?

W „Złym” Leopolda Tyrmanda główna bohaterka targuje się na bazarze Różyckiego o nylonowy kostium kąpielowy. W komedii „Milion za Laurę” handlarz Karol Bulak przypadkowo kupuje tam włoską gitarę, która zaginęła w czasach napoleońskich. Na praskim targowisku toczy się część akcji filmu „Przepraszam, czy tu biją?” i serialu „Stawiam na Tolka Banana”. O „Różycu” pisał Wiech, czyli Stefan Wiechecki. Bazar pojawia się też w opowiadaniach Marka Nowakowskiego, który był ponadto inicjatorem powstania książki „Co dzień świeży pieniądz” opisującej prawdziwą historię targowiska. To z niej pochodzi anegdota o młodym kieszonkowcu sypiącym kolegów, a także inna, o tym, jak traktowano nieznanych klientów: „– A zagląda szanowny pan do jatki jak ten Azor. Czy aby nie po kości? (…). – Czy nie można by lepszego mięsa, prawdziwego, z tylnej części? – Co?! Zachciało się panu, takie mięso nie egzystuje!”.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.