Anka i jej dzieci

Agata Puścikowska

|

GN 08/2020

Gdy kiedyś zobaczycie Ankę i jej dzieci, uśmiechnijcie się i pozdrówcie.

Anka i jej dzieci

Dzieciak w nosidle. Dzieciak przy nodze. I trzy nastolatki obok. Nerwowe, jak to nastolatki. Matka wielodzietna jakich mało. Bo żadnego z dzieci nie urodziła, a wszystkie kocha na zabój.

Anka nie stroi się na co dzień. Od święta też w zasadzie się nie stroi, tylko fartuch zdejmuje. Ona zawsze ubrana na brązowo. Taki po prostu ma styl. Jej dzieci ubrane ślicznie, jak laleczki. Anka robi wszystko, żeby miały fajne ubrania, żeby czuły się w nich ładne. Jak inne dzieci. Szczególnie teraz, gdy są ferie i gdy udało się je wszystkie zabrać w góry na narty. Jeżdżą razem z innymi dziećmi, które tu spędzają zimowy czas. Anka nie chce, aby jej dzieci czuły się gorsze albo by umiały mniej od innych.

Anka najmłodsze dzieciątko nosi w nosidle. Niuniek tuli się do niej z całych sił, bo to jego chyba pierwszy taki wyjazd. I z pewnością pierwsza taka oddana miłość, której Niuniek doświadczył. Czasem i tak bywa, że trzeba poczekać i sporo przeżyć, żeby zostać przytulonym. Nawet gdy się ma dopiero kilka miesięcy...

Anka dużo rozmawia z nastolatkami. Nastolatki, tak jak tylko potrafią, cudownie radosne i cudownie denerwujące. I zbuntowane momentami, i chwilami złośliwe. Ale gdy sił brak, przytulają się do Anki. I są dla niej wsparciem. Mimo swoich ADHD, traum z dzieciństwa i śladów trudnego życia, o których łatwo się nie zapomina nawet w bezpiecznym domu, nawet i wtedy, gdy jest co jeść, nie ma wrzasków i kłótni, jest czysto i przyjaźnie.

Anka, mimo że na feriach, codziennie wstaje wcześnie rano. Kanapki trzeba zrobić. Cały stos. Potem zabawa z dziećmi, spraw tysiąc wychowawczych, a i obiad trzeba ugotować. Starsze dziewczyny na szczęście pomagają. I kolejne obowiązki, że aż czasem ręce opadają i po prostu straszne zmęczenie dokucza. Pada Anka potem wieczorem, razem z dzieciakami. Śpi krótko i często budzi się, bo przecież Niuniek jak to Niuniek. Niemowlak budzi się w nocy i już. A Anka wstaje i przytula. Jednak piersi biologicznej matki nie jest w stanie podać...

Gdy kiedyś zobaczycie Ankę i jej dzieci, uśmiechnijcie się i pozdrówcie. Ale też warto jej podziękować. Bo ona te dzieci za nas wszystkich wychowuje, i dla nas wszystkich kształci, wstaje po nocach, wspiera, wyciera łzy.

I czasem tylko nerwy ją biorą, gdy słyszy teksty: „o, brązowy pingwin w welonie”. A już oczy ma ochotę wydrapać, gdy pokazują palcami i śmieją się z jej dzieci: „o, dzieciary z bidula od pingwina”.

Jak to matka lwica. Wtedy nie popuści.

Anko, dziękujemy! Jesteś cicha i wielka.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.