Już się w tej chorobie znalazłem

GN 08/2020

publikacja 20.02.2020 00:00

O sile woli, dzieciństwie i krzyżu opowiada prof. Marian Zembala.

Już się w tej chorobie znalazłem Henryk Przondziono /foto gość

Barbara Gruszka-Zych: Trzy miesiące temu wrócił Pan do pracy. Jak przyjęli Pana pacjenci?

Prof. Marian Zembala: Dobrze, przecież pamiętają mnie zdrowego. Nie manifestuję się ze swoim kalectwem. Moja żona Anna, która jest największym sukcesem mojego życia, zawsze mnie poprawia – chwilowym kalectwem. Kiedy byłem posłem, nieraz pomagałem kolegom poruszającym się na wózku. Niekiedy miałem wrażenie, że trochę mnie zawracają na drodze do sali sejmowej. Może teraz inni, patrząc na mnie, czują, że spowalniam ich bieg? Życie na wózku to inne życie.

Czym się różni?

Zamiast „mogę” pojawia się pytanie: „Czy dam radę?”. Dopiero teraz zauważyłem, jak ważne jest usuwanie barier. Wcześniej nieustannie biegałem, teraz jestem uzależniony od innych.

Zależny czy nie, pomaga Pan potrzebującym. Jeździ Pan jak dawniej na obchód chorych?

Od trzech miesięcy pracuję pełną parą. Odwiedzam niektórych pacjentów przy ich łóżkach, kiedy koledzy uznają, że powinienem ich wesprzeć.

Łatwiej Wam się teraz zrozumieć?

Tak, bo jeszcze bardziej spotykają się nasze oczekiwania. Chory przeżywa niepokój, lęk, ja też wiem, co to jest, i to również staje się płaszczyzną porozumienia. Mówię mu jednak: „Kochany, wspólnie będziemy rozwiązywać twój problem”.

A może łatwiej jest się spotkać tym, którzy wiedzą, czym jest cierpienie?

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.