Pan bioetyk do Pana Szymona

Błażej Kmieciak

publikacja 12.02.2020 17:43

Poszerzenie wrażliwości drogi Panie to unikalna umiejętność człowieka. Pozwala mu usprawiedliwić każde dobro i zło.

Pan bioetyk do Pana Szymona Błażej Kmieciak. Roman Koszowski /Foto Gość

Szanowny Panie Szymonie!

W jednym z ostatnich, wieczornych programów publicystycznych stwierdził Pan odnosząc się do tematu metody in vitro: „Nikomu nie zamierzam jej zakazywać.(…) Ta ustawa, która jest, dopuszcza sześć zarodków nadliczbowych, a ja uważam, że ponieważ poszerza się nasza wrażliwość etyczna, wiedza biologiczna i wiele innych kwestii, powinniśmy (…) rozmawiać. Dopiero jak porozmawiamy, wymienimy opinie, to będziemy wiedzieli, co robić. Rozmowa powinna się odbywać z udziałem lekarzy, etyków, biologów .” To ważny apel, do którego realizacji chciałbym się włączyć. Powody mam dwa. Po pierwsze jestem bioetykiem i poczułem się nieco wywołany do tablicy. Po drugie promuje Pan wizję, która prowadzić może niestety do realnego zła.

Panie Szymonie!                                 

Poszerzenie wrażliwości jest w stanie usprawiedliwić wszystko, dosłownie wszystko. Doskonale Pan wie przecież, że dzieci z zespołem Downa rodzą się w Polsce coraz rzadziej właśnie z powodu „szerokiej wrażliwości”. Przecież nie chcemy, by osoby takie cierpiały, nie chcemy operacji, szpitali i dożywotnich ośrodków opieki dla nich. Wrażliwość podpowiada, że lepiej by ich nie było. Tak ma być podobno lepiej. Tzw. kompromis aborcyjny, którego jest Pan adwokatem, zabiera od kilku lat spod serc ich mam ponad tysiąc dzieci przed narodzeniem. Te mamy je bardzo kochają, ale ktoś im mówi „Tak będzie lepiej, będzie kolejne”. Tu działa wrażliwość, bardzo szeroka wrażliwość, usprawiedliwia ona wszystko.

Podobnie jest z eutanazją. Dlaczego nie włączyć tutaj szerokiej wrażliwości. Wiem, Pan o niej nie mówił, ale tutaj muszę przestrzec. Myślę bowiem, że np. Jerzy Owsiak pisząc o śmiertelnej pomocy dla osób starszych, właśnie w stronę wrażliwości wędruje. Przecież nie chcemy naszych bliskich na OIOMach, dłuższych pobytów w szpitalach i hospicjach. Doskonale Pan wie, że w Holandii i Belgii nigdy eutanazja nie zostałaby wprowadzona w praktyce, gdyby nie wrażliwe orzeczenia sądów, które stwierdzały, że lekarz zabijając pacjenta, w zasadzie mu pomógł. Proszę obejrzeć film „Jack jakiego nie znacie”. Tam lekarza nie skazywano na więzienie tylko z jednego powodu. Wywoływał on swoimi wystąpieniami łzy w składzie orzekającym ławy przysięgłych.

Wrażliwość to cecha bezcenna z etycznego punktu widzenia. Czy nie widzi Pan jednak, jak wspomniane in vitro zmienia swoje oblicze? Niepłodność to zapewne dla wielu piekło, to stan, który mnie jako ojcu w tej perspektywie jest daleki. To sytuacja, która wymaga najwyższego szacunku i pomocy, ale pomocy realnej, opartej na faktach, na diagnozie i terapii, a nie na niedoskonałym omijaniu problemu, bez szukania jego przyczyny Muszę tutaj Panu zwrócić uwagę, że ustawa o leczeniu niepłodności ma bardzo mało wspólnego z tym problemem. Chce Pan ją zachować. Stwierdza Pan: „Uważam, że ta ustawa, która jest w tej chwili, jest krokiem w dobrym kierunku.” Czy Pan czytał jednak tą ustawę? Czy wie Pan, że została ona przepchnięta kolanem przez Sejm? Czy wie Pan, że nawet ginekolodzy zajmujący się in vitro, bardzo mocno ją krytykowali? Czy wie Pan, że jest tam zapis, który pozwala na swobodne niszczenie zarodków, niezdolnych do dalszego rozwoju? Znikają i tyle.

Publiczne ogłoszenie zmiany zdania, którą Pan deklaruje, wymaga wielkiej odwagi. Brawo. Czy Pan jednak wierzy w to co mówi? Przecież wie Pan, że in vitro nie jest metodą leczenia. Wie Pan, że jej skuteczność jest symboliczna. Wie Pan także, że jak żadna inna technika medyczna jest ona ułomną zabawą w Boga. Etyczne, medyczne i społeczne konsekwencje podobnych działań, jak Pan również wie, zawsze są złe.

Autor: doktor habilitowany, bioetyk, socjolog prawa i pedagog specjalny, wykładowca akademicki, prowadzi blog na stronie gosc.pl