Zwiedzanie ognia

Szymon Babuchowski

|

GN 07/2020

publikacja 13.02.2020 00:00

Zero muzealnej nudy – tu człowiek uczy się przez działanie: krzesanie, rozpalanie, gaszenie. Bo wiele jest rzeczy, które można zrobić z ogniem.

Przed budynkiem stoją samochody straży pożarnej. Przed budynkiem stoją samochody straży pożarnej.
Henryk Przondziono /foto gość

Przejeżdżającym przez Żory drogą z Katowic do Wisły rzuca się w oczy dziwna bryła: wygląda trochę jak origami, tyle że obite blachą. Kiedy fantazyjnie pofałdowana miedź połyskuje w słońcu, budynek zyskuje ogniste barwy. I dobrze, bo to w końcu Muzeum Ognia.

Wirtualne krzesiwo

Nietypowy budynek, przez niektórych złośliwie nazywany „blaszakiem”, zaprojektowany został przez Barbarę i Oskara Grąbczewskich. Architekci twierdzą, że na wygląd projektu miał wpływ „przypadek” – w planie zabudowy i działek dopatrzyli się bowiem kształtu pełzającego płomienia. Do tematu przewodniego muzeum takie rozwiązanie pasuje jednak idealnie. Podobnie trafne wydaje się umiejscowienie Muzeum Ognia. Żory wywodzą przecież swoją nazwę od gospodarki żarowej, polegającej na wypalaniu ziemi pod uprawę, a dodatkowo miasto było wielokrotnie niszczone przez pożary. Na pamiątkę jednego z nich – tego z 1702 r. – od ponad 300 lat obchodzone jest jedyne w Europie Święto Ogniowe. Od 2000 r. Żory mają też swoją maskotkę – „Żorek” to uśmiechnięty żółto-czerwony płomyk z niebieskimi nóżkami.

Wszystkie te wątki splatają się w Muzeum Ognia, choć inwestycja spółki Nowe Miasto (tej samej, która stworzyła w Żorach m.in. Amerykański Park Rozrywki Twinpigs i park wodny Aquarion) wykracza daleko poza historię miejscowości. Zwiedzanie muzeum to przede wszystkim fascynująca podróż w głąb ognia, którego właściwości odkrywamy dzięki zabawie, quizom i wirtualnym wyzwaniom.

Wraz z grupą dzieciaków, które zatrzymały się tutaj w drodze do Ustronia, podążamy więc w głąb tego ognia. Wspólnie przeżywamy przygodę, w którą wprowadza nas krótki filmik Andrzeja Celińskiego, reżysera nominowanego w 2005 r. do Oscara za dokument „Dzieci z Leningradzkiego”. Bohaterem filmowej miniaturki jest sympatyczny strażak, który przedstawia dzieciom historię ognia w pigułce. Jest to też dobra okazja do zaprezentowania Żor – miasta, które kryje w sobie wiele pięknych miejsc.

Miny profesora Pożogi

Dostępne jest 33% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.