Modlitwy znad makiety

Szymon Babuchowski

|

GN 07/2020

publikacja 13.02.2020 00:00

– Namawiam seniorów, żeby nie siedzieli bezczynnie w domu – mówi 72-letni Antoni Lasota z Mysłowic, który przed rokiem odkrył w sobie pasję do tworzenia makiet.

Antoni Lasota i jego makiety. Przykuwa uwagę ceglasty model kościoła  w Mysłowicach-Krasowach. Antoni Lasota i jego makiety. Przykuwa uwagę ceglasty model kościoła w Mysłowicach-Krasowach.
henryk przondziono \foto gość

Pudełka po butach, kolorowa folia, wykałaczki – wszystko może się przydać, kiedy na stole rośnie nowy kościół, zamek czy szkoła. – Podziwiam cierpliwość mojej rodziny. Jak rozłożę wszystkie materiały, to pokój jest wyłączony z użytku. Zajmuję trzy czwarte stołu, a żona, córka, zięć i wnuk muszą jeść obiad na małym skrawku – śmieje się pan Antoni. Nowa pasja przyszła do niego nieoczekiwanie podczas rekonwalescencji po chorobie. W listopadzie 2018 r. senior z Mysłowic przeżył poważny zabieg kardiologiczny. – Myślałem, że już po mnie – opowiada ze łzami w oczach. – Poszedłem do pani doktor, niczego się nie spodziewając, a ona patrzy na wyniki badań i pyta: „Ile miał pan zawałów?”. Okazało się, że były trzy – przechodzone. Do dziś modlę się za tych lekarzy, którzy poznali się na mojej chorobie i którzy mnie operowali.

Kiedy po operacji i pobycie w sanatorium pan Antoni wrócił do domu, zaczął szukać dla siebie jakiegoś zajęcia. – Pomyślałem: „Ileż można udawać chorego?”. Zięć podsuwał mi ­puzzle, modele statków do sklejania, ale to nie było to. Chodziło mi po głowie co innego: zawsze miałem ochotę zrobić makietę zamku w Będzinie. Któregoś dnia wpadła mi w ręce stara książka „1000 tajemnic architektury”, którą dostałem od mamy dawno temu – na piętnaste urodziny. Było w niej też zdjęcie będzińskiego zamku, ale moją uwagę przykuła tym razem kolegiata w Tumie pod Łęczycą. Zainspirowany fotografią, poskładałem z kartonu mój pierwszy model. Proszę spojrzeć, tu są ślady długopisu, którym sobie szkicowałem. Jeszcze wtedy nie planowałem, że będę te swoje prace komuś pokazywał. Nigdy wcześniej nie robiłem żadnych makiet, chociaż skończyłem technikum budowlane.

Ważne są proporcje
Dziś Antoni Lasota ma za sobą już kilka wystaw. Ze wzruszeniem wspomina fakt, że jedna z wykonanych przez niego makiet kościołów uświetniła stulecie parafii św. Józefa w Mysłowicach-Krasowach, zajmując eksponowane miejsce wśród kwiatów w głównym ołtarzu. Model świątyni w ceglastym kolorze faktycznie wyróżnia się wśród jego prac. Zwraca uwagę charakterystyczna wieża z czterema tarczami zegarowymi. – Te zegary są po to, żeby się ludzie stuknęli w głowę, zobaczyli, że czas im ucieka. Nie było łatwo znaleźć cztery jednakowe cyferblaty – opowiada autor. – Pomógł mi Damian Roncoszek, znany mysłowicki zegarmistrz. Teraz kościół wygląda jak oryginał, tylko kolor dachu się nie zgadza, bo po remoncie dach jest srebrny, a u mnie został czerwony – taki jak kiedyś.

Pan Antoni zwraca dużą uwagę na szczegóły. Dokładnie wycina wszystkie dachówki, liczy w budynkach okna i schody. Ważne są dla niego proporcje. Trzy spośród makiet: kościoła w Janowie, gdzie jest parafianinem, wspomnianej świątyni w Krasowach i zaprzyjaźnionej Szkoły Podstawowej nr 3 – są odwzorowaniem w skali 1:100. Teraz senior z Mysłowic pracuje nad modelem Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju, znajdującego się w zabytkowym drewnianym kościółku z pierwszej połowy XVII wieku. Z Rabką Antoni Lasota czuje się silnie związany od czasu pobytu w tamtejszym Śląskim Centrum Rehabilitacyjno-Uzdrowiskowym. Senior pokazuje nam, jak powstaje wieża rabczańskiego muzeum. Do swojej pracy używa prostych narzędzi. Wystarczą nóż do tapet, ekierka, linijka. Czasem talerzyki albo literatki do wycinania kształtów.

Cześć, dziadku!

Makieta Szkoły Podstawowej nr 3 im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Mysłowicach oprócz dokładnego odwzorowania budynku i jego najbliższego otoczenia zawiera coś jeszcze: na tyłach budynku pan Antoni umieścił dodatkowy skwer rekreacyjny z placem zabaw, boiskiem do siatkówki i miejscem na ognisko. To jego prywatna wizja, marzenie, bo uczniowie tej szkoły są mu szczególnie bliscy. – Przez osiem lat podwoziłem tu Mateusza – mojego wnuka, który teraz jest już w liceum. Tak się zżyłem ze szkołą, że teraz mam jeszcze 417 innych wnucząt – śmieje się. – Bardzo mi miło, kiedy któryś z uczniów ósmej klasy mówi do mnie: „Cześć, dziadku!”. Faktycznie, jestem takim szkolnym dziadkiem.

– Dziadkiem i przyjacielem – dodaje Barbara Zawiślak, dyrektor szkoły. – Zawsze możemy na niego liczyć. Odmalował nam korytarz, salę gimnastyczną, położył kafelki w toaletach. A to wszystko za „dziękuję”. Nieraz podwozi dzieci do szkoły, jeśli je spotka po drodze. Dlatego pan Antoni jest honorowym gościem na wszystkich szkolnych uroczystościach. Oczywiście w Dzień Dziadka też.

Senior z dumą nosi koszulkę z napisem na plecach: „Przyjaciel Szkoły Podstawowej nr 3 w Mysłowicach”. Jedyny istniejący egzemplarz został zaprojektowany specjalnie dla niego. – To dla mnie wielki zaszczyt – cieszy się.

Swoich makiet nie tworzy regularnie. Siada do nich, gdy w głowie zrodzi się pomysł. – Czasem przez cztery godziny siedzę i myślę, zanim wezmę się do pracy – opowiada. Podczas tej pracy sporo się modli. – Nie odmawiam jakichś gotowych „wierszyków”, tylko rozmawiam z Bogiem – podkreśla. – Chociaż rodzina to pewnie by się ze mnie śmiała, że tak do kościoła latam, a diabła mam za skórą. Bo wiem, że jestem trudnym człowiekiem. Ale w małżeństwie jestem już pięćdziesiąty rok, więc może nie jest ze mną aż tak źle – dodaje.

Żeby się obudzić

W swojej parafii Antoni Lasota współtworzył Grupę Modlitwy Ojca Pio: – W latach siedemdziesiątych osoba, którą niezbyt lubiłem, podarowała mi książkę o tym świętym. Wtedy w ogóle do niej nie zaglądałem – zrobiłem to dopiero wtedy, gdy ta osoba umarła. Gdy czytałem, włos mi się coraz bardziej na głowie jeżył: co to za niezwykła postać! Zacząłem się do ojca Pio modlić i tak już zostało. Dlatego wśród moich makiet jest też kapliczka jemu poświęcona.

Wiele lat myślał o tym, żeby pójść pieszo na Jasną Górę. Tyle że, jako indywidualista, zawsze chciał iść sam: – Niestety, stan zdrowia tak mi się „poprawił”, że łazić nie umiem. Ale znajoma namówiła mnie i teraz już piąty raz wezmę udział w pieszej pielgrzymce z Mysłowic-Brzezinki, tyle że… samochodem. Jadę leśnymi duktami, jestem takim zapleczem – wożę napoje, czasem też trzeba kogoś zabrać, coś załatwić. Ale w tym roku to chyba ostatni raz pojadę, bo zdrowie już nie to, a ciągła jazda na jedynce jest dosyć męcząca – dodaje.

Co wieczór prosi Boga o to, żeby rano się obudzić, a po obudzeniu – dziękuje Bogu. Marzy mu się, żeby ktoś przejął jego pasję. Kiedy przewodniczył Mysłowickiej Radzie Seniorów, namawiał starsze osoby, żeby nie siedziały bezczynnie w domu. Niekoniecznie muszą robić to co on. Mogą np. haftować, tak jak jedna z jego koleżanek. – Pokazać piękno twarzy Chrystusa za pomocą haftu – to jest coś wielkiego – twierdzi.

Sam chciałby stworzyć jeszcze model katowickiej katedry Chrystusa Króla. W głowie ma już jej bryłę, teraz musi poznać dokładne proporcje poszczególnych elementów. – Zacznę od policzenia schodów – zapowiada.•

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.