Oscar polityczny

Edward Kabiesz

|

GN 06/2020

publikacja 06.02.2020 00:00

Od kilku lat oscarowa gala przyciąga coraz mniej widzów. Katastrofalny był rok 2018, kiedy obejrzało ją 26,6 mln osób.

Upolitycznieni oscarowej gali osiągnęło apogeum w 2017 i 2018 roku, kiedy prowadzącym był Jimmy Kimmel. Upolitycznieni oscarowej gali osiągnęło apogeum w 2017 i 2018 roku, kiedy prowadzącym był Jimmy Kimmel.
Mark Suban /A.M.P.A.S./Photoshot/PAP

Z pewnością transmisja z wręczenia Oscarów to jedno z największych medialnych przedsięwzięć. Gorączkę niedzielnego wieczoru podsyca tajemnica, jaką do chwili ogłoszenia na scenie otoczone są decyzje członków Amerykańskiej Akademii Filmowej. Do roku 1940 nazwiska laureatów otrzymywała wcześniej prasa, z zastrzeżeniem, że informacje o nagrodach można opublikować dopiero w noc wręczenia. Kiedy jeden z dzienników złamał zakaz, zerwano z tą tradycją.

Polityczny show

Z Oscarem nie może się równać wygrana na jakimkolwiek festiwalu filmowym, nawet największym, jak w Cannes czy w Wenecji. Faktem jest jednak, że od kilku lat transmisja wręczenia nagród przyciąga coraz mniej widzów. W 2018 r. obejrzało ją tylko 26,6 mln osób. Być może spadek oglądalności był zasługą Jimmy’ego Kimmela, popularnego komika, który prowadził uroczystość w latach 2017 i 2018. W ubiegłym roku, kiedy zrezygnowano z prowadzącego, liczba osób na widowni wzrosła, ale nie przekroczyła 30 mln, co dawniej się nie zdarzało. Przez lata w czasie gali nagrodzeni, odbierając nagrody, dziękowali współpracownikom czy rodzinie, a prowadzący usiłowali błysnąć dowcipem. Kimmel, zwolennik lewicy i zagorzały przeciwnik prezydenta Trumpa, sprawił, że scena ­Dolby Theatre zamieniła się w polityczny show. Laureaci i goście nie szczędzili słów krytyki prezydentowi i politykom z prawej strony sceny politycznej.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.