Wirus z Chin

Tomasz Rożek

|

GN 06/2020

publikacja 06.02.2020 00:00

Mamy nowego wroga. To, czy śmiertelnie groźnego, czy tylko złośliwego, jeszcze się okaże. Każdego dnia dowiadujemy się o nim więcej, choć wciąż nie wszystko jest jasne. Najważniejsze jest chyba to, że bardzo szybko się rozprzestrzenia.

Wirus z Chin

Gdy piszę ten artykuł, wirus z Wuhanu zabił kilkaset i zaraził kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy osób. Obecność wirusa potwierdzono już w kilkunastu krajach. Także w Polsce bacznie obserwuje się kilku chorych, którzy mogą być jego nosicielami. Wszystko zaczęło się jednak wiele tysięcy kilometrów od naszego kraju.

Zaskoczenie

Wszyscy zarażeni w pierwszym rzucie, 41 osób, byli sprzedawcami albo klientami jednego, konkretnego targowiska w chińskim mieście Wuhan, na którym sprzedaje się żywe dzikie zwierzęta, takie jak węże czy nietoperze. W tym regionie Chin po prostu się zjada. Zakażeni cierpieli na ostre zapalenie płuc, mieli wysoką gorączkę, kaszel i bóle głowy. Jest bardzo prawdopodobne, że człowiek zaraził się od zwierząt. Nosicielami bardzo podobnego – co do struktury – wirusa są nietoperze.

Na początku wirusem można się było zarazić jedynie przez kontakt z chorymi zwierzętami. Naukowcy zastanawiali się, czy infekować mogą tylko one, czy także chorzy ludzie. Dzisiaj już wiadomo, że wirus z Wuhanu przełamał immunologiczną barierę ochronną ludzi. Innymi słowy – nabył zdolności do przenoszenia się z człowieka na człowieka. Co do tego nie ma już wątpliwości, bo chorować zaczęli ludzie, którzy nigdy nie byli w Wuhanie ani nie mieli kontaktu z chorymi (dzikimi) zwierzętami. Mieli jednak kontakt z chorymi ludźmi. Przez jakiś czas dyskutowano, kto może wirusem zarażać. Czy tylko osoby, które już odczuwają objawy choroby, czy także ci, którzy co prawda już są nosicielami wirusa, ale jeszcze nie mają gorączki ani kaszlu. Niestety, okazało się, że wirusem można zarażać nawet wtedy, gdy nie odczuwa się jego objawów. A to bardzo zła wiadomość. I pewne zaskoczenie, bo w przypadku innych koronawirusów zarażać można tylko wtedy, gdy samemu odczuwa się objawy. Przeważająca większość koronawirusów jest dla nas kompletnie niegroźna. Od czasu do czasu zdarza się jednak mutacja, która może nam zaszkodzić. W przeszłości taka mutacja spowodowała SARS, czyli ostrą niewydolność oddechową. Śmiertelność wirusa SARS wynosiła 10 proc., a 50 proc. chorych przechodziło infekcję na tyle mocno, że trafiało do szpitala. Wirus z Wuhanu ma śmiertelność na poziomie 1–2 proc., a do szpitala trafia około 20 proc. zarażonych. W wyniku SARS w 2002 roku zmarło w sumie 700 osób. Całkiem niedawno na Bliskim Wschodzie pojawił się koronawirus o nazwie MERS. Także on powodował niewydolność oddechową. Jego śmiertelność wynosiła 30 proc. I tym razem na całym świecie zmarło kilkaset osób. W porównaniu z tymi wirusami ten z Wuhanu jest bardzo łagodny, ale znacznie szybciej się rozprzestrzenia.

Dostępne jest 34% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.