Nieprawa obywatelskie

Franciszek Kucharczak

|

GN 06/2020

publikacja 06.02.2020 00:00

Myśl wyrachowana: Komu się daje posłuch, temu się też okazuje posłuszeństwo.

Nieprawa obywatelskie

Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar dzielnie walczy o odebranie Polakom najważniejszych praw obywatelskich. Bo możność wychowywania dzieci według własnych przekonań to chyba dość ważne prawo rodziców, prawda? Tymczasem pan rzecznik chce, żeby nasze dzieci były przymusowo edukowane w tej właśnie dziedzinie, która dla kształtu życiowych przekonań jest najistotniejsza. Domaga się mianowicie obowiązku uczestniczenia uczniów w zajęciach szkolnych z „edukacji antydyskryminacyjnej”.

Gdyby chodziło o rzeczywiste przeciwdziałanie dyskryminacji, to oczywiście nie byłoby problemu. Należy przecież nauczyć małolatów, że mają szanować innych ludzi bez względu na kolor ich skóry, wiek, stan cywilny, fizyczny i psychiczny. Dzieci mają wiedzieć, że nie wolno nikogo krzywdzić i szykanować za to, kim jest. Tego się jednak uczy w szkole. Tymczasem „przeciwnicy dyskryminacji” przepychają coś zupełnie innego. Prawnicy z Instytutu Ordo Iuris zwracają uwagę, że na takich zajęciach, tam, gdzie je przeprowadzano, treści wykraczały daleko poza kształtowanie postaw szacunku i promocję równości wobec prawa. Przywołują publikację Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej, która jako warunek uzyskania certyfikatu trenera edukacji antydyskryminacyjnej podaje ukończenie „warsztatu lub treningu genderowego”. Przypominają, że w publikacjach z zakresu tej „edukacji” pisze się, iż „na świecie jest więcej opcji płci niż tylko kobieta i mężczyzna”. Jest tam świadome dążenie do rozchwiania seksualności. Dzieci po takim praniu mózgów tracą pewność, kim są i jaka jest ich życiowa rola, po czym są „uspokajane”, że przecież to jest ich decyzja i mogą sobie wybrać którąś spośród wielu płci.

Jak to działa, widać na Zachodzie. Nagle objawiło się tam mnóstwo osób z wątpliwościami co do swojej tożsamości płciowej. Skąd taki wysyp? Ano stąd, że szkoły są tam już opanowane przez genderystów. Dzieci są ufne i przyjmują to, co im się mówi, zwłaszcza gdy dzieje się to w autorytecie państwowej edukacji. Po paru latach będą już gotowymi janczarami, wolnymi od moralnych obiekcji i przysposobionymi do walki o świat, który się nawet Orwellowi nie śnił.

Niedawno w czytaniach z dnia uderzyły mnie słowa Jezusa: „Baczcie na to, czego słuchacie”.

Baczcie – więc bardzo uważajcie. Bo z tego, co się słyszy, rodzi się wiara. Albo przeciwnie – zwątpienie i niewiara, gdy się słyszy rzeczy złe i kłamliwe.

Jest w tym jakaś prawidłowość, że społeczeństwa, które głuchną na słowo Boże, stają się bezwolną masą, podatną na najbardziej oszukańcze słowa tego świata. Podatną do tego stopnia, że nawet własnym dzieciom pozwalają wtłaczać do głów śmiercionośne treści.

Jak się temu oprzeć? Doraźnie stanowczym sprzeciwem. A długofalowo – słuchaniem Boga bardziej niż ludzi.

* * * * *

Teraz Hiszpania

Rząd Hiszpanii przekazał parlamentowi projekt ustawy legalizującej eutanazję. Pomoc w samobójstwie miałaby być finansowana przez państwo. Eutanazja ma dotyczyć, jak to na początku, „przewlekle i nieuleczalnie chorych, których cierpienia nie można uśmierzyć”. Przeprowadzony sondaż wykazał, że jeśli projekt wejdzie w życie, tylko 37 proc. hiszpańskich lekarzy odmówi udziału w eutanazji, powołując się na klauzulę sumienia. Czyli grunt już jest przygotowany. Władze mówią, że projekt „jest dokumentem oczekiwanym przez wiele osób w Hiszpanii”. A z pewnością, z pewnością. Opieka nad chorymi to rzecz trudniejsza i kosztowniejsza niż „leczenie śmiercią”. •

Muszą zabić

Zwolennicy aborcji od lat twierdzą, że dziecko w łonie matki nie czuje bólu przynajmniej do 24. tygodnia ciąży. Taka teza ułatwia im wmówienie kobietom, że „płód” w czasie aborcji nic nie czuje. Dziś wiadomo, że dziecko reaguje na dotyk już pięć i pół tygodnia po poczęciu, co oznacza, że odczuwa ból znacznie wcześniej, niż sądzono. Co z tego wynika? Jak donosi serwis HLI, zwolennicy aborcji proponują… znieczulenie abortowanego dziecka. •

Sprostowanie

W felietonie w numerze 4. omyłkowo napisałem, że wypowiedź Jerzego Owsiaka o eutanazji miała miejsce „niedawno”. W rzeczywistości padła ona w 2013 roku. Przepraszam za wprowadzenie w błąd. F.K.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.