Moja mama moją córką

Agata Puścikowska

|

GN 06/2020

Matka powinna być matką, nie córką. Ojciec – ojcem, nie synem.

Moja mama moją córką

Ponoć zjawisko parentyfikacji, czyli kształtowania się u dziecka odpowiedzialności za emocjonalny i fizyczny komfort rodzica jest częstsze, niż może się nam wydawać. To bardzo niedobrze… Z listu od pani – imię zmienione – Magdy: „Nie pamiętam tak naprawdę swojego dzieciństwa. To znaczy formalnie byłam dzieckiem. Ale wynikało to tylko z PESEL-u i niewielkiego wzrostu. Tak naprawdę zawsze musiałam być dorosła i opiekować się pijącą matką. Ona zawsze była w centrum uwagi, jej alkoholizm. To ja sprzątałam i gotowałam, żeby nasz dom jakoś funkcjonował. Tuszowałam też matki kace i usuwałam z domu puste butelki po alkoholu. Matka już od kilku lat nie żyje. Ja mam dobrze po trzydziestce. A jestem rozsypana i jak… dziecko. Czy ja kiedykolwiek będę szczęśliwa? Czy założę własną rodzinę i przestanę żyć z poczuciem porażki oraz klęski?”.

Z opowieści Marcina: „Mój ojciec był wiecznie nieobecny w domu. Częste wyjazdy służbowe, brylowanie w towarzystwie, zarabianie kasy… To było jego życie. Matka z depresją w domu. Ciągle płacząca i grożąca, że sobie życie odbierze”. On, Marcin, musiał się opiekować mamą, zastępować jej męża. Gdy ojciec wracał do domu, był bardzo dumny z tego, że ma tak „dojrzałego syna”. Marcin mówi gorzko: „Chyba »przejrzałego«”. Wyprowadził się od rodziców niedawno. Odwiedza ich bardzo niechętnie, tylko gdy naprawdę musi.

Anna straciła matkę dość wcześnie. Została sierotą w wieku piętnastu lat. Miała dużo młodszą siostrę i brata. Ojciec ich bardzo kochał, ale trudno mu było samotnie wychowywać troje dzieci. Anka przejęła obowiązki matki – prała, sprzątała, czytała rodzeństwu bajki. Do dziś jest dla siostry i brata trochę jak matka, chociaż wszyscy są już dorośli. Chciałaby się oderwać od tej roli bohaterki rodziny. Chciałaby być sobą. Chciałaby, żeby ktoś się nią zaopiekował. Nikt jednak się do tego nie rwie. Albo ona nie potrafi tej potrzeby okazać.

Psycholodzy mówią o zjawisku parentyfikacji, czyli o sytuacji, gdy dziecko, z różnych powodów, przejmuje rolę rodzica. Okazuje się, że skala tego zjawiska jest niemała. To niedobrze, bo przecież matka powinna być matką, nie córką. Ojciec – ojcem, nie synem. Ból, strach, zranienia powodowane odwróceniem ról mogą towarzyszyć do końca życia. I nie miejsce tu i czas, by pisać o antidotum oraz podawać recepty na odnalezienie samego siebie. Ale od czegoś trzeba zacząć. Może najpierw właśnie od świadomości występowania zjawiska parentyfikacji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.