Moda na rozum

Agata Puścikowska

|

GN 04/2020

Kupujemy na wyprzedażach bardzo często w sposób nieprzemyślany.

Moda na rozum

Dużo, bardzo dużo chińskich ciuchów. I nie tylko chińskich. Po prostu tanich. Naprawdę są potrzebne?

Scenka obyczajowa pierwsza. Trzy nastolatki w centrum handlowym. Obwieszone torebkami i torebusiami, nakupowały bluzek i koszulek. Bardzo z siebie zadowolone. Rozmowa przy tym toczy się o ekologii i świetnej Grecie, która „dużo dobrego robi dla świata”. Autentyk.

Scenka obyczajowa druga. Mama, jakoś w okolicach czterdziestki, z córcią może 12-letnią. Stoją przy kasie, każda ma w rękach łupy. Sukienki i jakiś tuzin bluz. No w czymś trzeba chodzić – powiadacie. Owszem. Ale rozmowa, autentyk, jest mniej więcej taka: „No nie jest ci to potrzebne, masz siedem szaf nowych rzeczy. Ale jak polecimy na urlop, to się ładne foty wrzuci. A w czym ci nie będzie ładnie do zdjęć, to się wyrzuci, żeby nie leżało bez sensu”. Dobre?

Każdy chyba lubi ciuchy i wyprzedaże. A przynajmniej... każda. I nie ma w tym nic wyjątkowego, zdrożnego czy głupiego. Dobrze jest się dobrze ubrać, zadbać o siebie, odświeżyć garderobę. Kupić sobie coś nowego, gdy nadarza się okazja. Jedyny wyznacznik sensu lub bezsensu – umiar. I tu zaczynają się schody.

Kupujemy na wyprzedażach bardzo często w sposób nieprzemyślany. Owszem, koszulka za 20 złotych „się przyda”. Pytanie, na jak długo. I czy po pierwszym praniu nie stanie się szmatką. Sukienka numer 352 – też fajnie. Ale czy na pewno jest potrzebna? Świetna, tania spódnica? Owszem. O ile mamy w domu pasujące do niej dodatki. W przeciwnym razie kompletnie jej nie wykorzystamy i będzie tylko zajmować szafę. By w końcu dokonać żywota w jakimś kontenerze na ubrania.

Kupowanie przy każdej wyprzedaży ton ubrań to po prostu dość głupie. Bynajmniej nie zmieni wizerunku, bo do tego potrzeba świadomych zakupów i znajomości zasad doboru ubrań do typu sylwetki, analizy kolorystycznej etc. Kupowanie „na ilość” nie jest też ekologiczne, bo tanie ciuchy lądują potem w odpadkach, stają się śmieciami. Już pomijając, że często szyte są w sposób nieetyczny, również przez dzieci…

Owszem, fajnie jest dokupić coś, czego naprawdę potrzebujemy. Coś, czego brakuje w garderobie. Albo też warto zrobić sobie przyjemność. Ale nie metodą ilości, lecz jakości. „Mniej” znaczy często „więcej” w kwestii ubrań. I „mniej” znaczy „lepiej”: lepiej wyglądam, lepiej się czuję ze świadomością, że wydałam mądrze pieniądze i nikomu tym nie zaszkodziłam.

To może nie moda dla mody, ale moda na rozum? Zawsze i każdemu z nim do twarzy.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.