Częstochowa Iranu

Jacek Dziedzina

Iran nie odpuści Iraku. Pomagają mu w tym… Stany Zjednoczone.

Częstochowa Iranu

Tak, brzmi niewiarygodnie lub wręcz absurdalnie. Ale wystarczy spokojnie prześledzić historię bliskowschodnich konfliktów ostatnich prawie dwóch dekad, by dojść do podobnego wniosku. Utwierdziły mnie w tym zresztą rozmowy, jakie w ostatnich dniach prowadziłem z ekspertami i dyplomatami pracującymi od lat w tamtym regionie świata.

– Ironią losu jest fakt, że Iran do Iraku wpuścili Amerykanie w 2003 r. – mówi mi jeden z zachodnich dyplomatów pracujących w Iraku.

Jak to możliwe?

– Obalenie znienawidzonego przez irańskich ajatollahów Saddama Husajna dało zielone światło Iranowi, by wejść do tego kraju i przejąć nad nim kontrolę – dodaje jeden z ekspertów.

Dyplomata pracujący na pograniczu obu krajów stwierdza:

– Można powiedzieć, że społeczeństwa irackiego nie ma albo zostało całkowicie rozbite, co jest efektem interwencji amerykańskiej i rosnącej siły szyitów wspieranych przez Iran. Okres po 2003 r., z wymianą zamachów, porwań i korupcją, spowodował wzmocnienie więzi etnicznych, plemiennych i religijnych (choć czasem bardziej sekciarskich) kosztem państwowych. I trudno oprzeć się wrażeniu, że Zachód miał w tym spory udział. Irakijczycy są zmęczeni, zniechęceni obcą interwencją, zarówno irańską, jak i amerykańską, a jednocześnie mocno skorumpowani, wyciągający chętnie rękę do tych interwentów po pieniądze, przywileje i pomoc w uzyskaniu władzy – dodaje.

W tym kontekście lepiej zrozumiała jest popularność, jaką w wielu regionach Iraku cieszą się proirańskie milicje szyickie. Nie tyko dlatego, że już ok. 60 proc. mieszkańców Iraku stanowią szyici. Szyicki Iran, zasłużony w walce z sunnickim Państwem Islamskim (można by rzec: ramię w ramię z USA, co de facto przyznał ostatnio Donald Trump, mówiąc o „wspólnym interesie” z Iranem, jakim było pokonanie ISIS), jest jeszcze bardziej zdeterminowany, by nie tylko nie opuszczać już Iraku, ale by całkowicie przejąć nad nim kontrolę. Na to już nie chcą zgodzić się Amerykanie, ale możliwe, że jest na to za późno.

– Dla szyitów duchowym i historycznym centrum ich świata jest Irak – przyznaje „mój” dyplomata. – To irackie miasta Karbala i Nadżaf [tam znajduje się meczet z grobem zmarłego w 661 roku kalifa Alego, kuzyna i zięcia Mahometa, do którego pielgrzymują miliony szyitów – J.Dz.] są centrum szyizmu, a nie drugorzędne sanktuaria w Iranie. W pewnym sensie Iran zawsze był w Iraku, a Irak jest „Częstochową Iranu” – dodaje.

To tylko jeden z wątków mocno zawiłej układanki, ale wcale nie drugorzędny. Bez religii i walki o rząd dusz między szyitami i sunnitami trudno zresztą cokolwiek zrozumieć z toczących Bliski Wschód konfliktów.