Grill w piątek? No to klops…

Marcin Jakimowicz

|

GN 02/2020

publikacja 09.01.2020 00:00

Czy Kościół rezygnujący w piątki z jedzenia mięsa jedynie psuje ludziom zabawę? Jak ma pościć milion polskich wegetarian? I dlaczego trzysta lat temu bobry nad Wisłą były rybami?

Grill w piątek?  No to klops… istockphoto

Niektórzy szydzą, że katolicy nad Wisłą po każdych świętach (Boże Narodzenie, Wielkanoc) mają jeden zasadniczy problem: czy w piątek można jeść mięso? Czy oktawa znosi wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, czy nie?

To nie są jałowe, teoretyczne spory. Kilka tytułów? Proszę bardzo: „3 maja wierni mogą spożywać mięso”; „Jutro grillowy piątek!”; „W związku z charakterem wypoczynkowym długiego weekendu biskupi udzielili dyspensy w piątek po Bożym Ciele”; „W piątek w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa można jeść mięso”. Skoro takie teksty pojawiają się cyklicznie na portalach internetowych i cieszą się ogromną klikalnością, to znaczy, że temat budzi zainteresowanie i emocje. Myślę, że to dobry znak. Skoro jeszcze o tym żywo dyskutujemy, to znaczy, że dla wielu z nas to ważna materia.

Piątek nie jest dniem przypadkowym, a Kościół nie bawi się w psa ogrodnika (sam nie zje, a drugiemu nie da) i nie zajmuje się utrudnianiem życia wiecznie bawiącemu się pokoleniu. Przypomina jedynie o dniu, który jest pamiątką śmierci Jezusa. Jasne, batalia szynki z jarmużem nie jest zasadniczą osią walki duchowej, a pierwsze pytanie, które Jan Kowalski usłyszy po śmierci od „specjalisty od łowienia ryb”, nie będzie brzmiało: „Co? Jadłeś w piątek boczek?”, ale tradycja wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych nie wzięła się znikąd.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.