Nieuniknione?

Tomasz Rożek

|

GN 02/2020

Chiński naukowiec He Jiankui został skazany na trzy lata więzienia, pół miliona dolarów odszkodowania oraz dożywotni zakaz pracy w laboratoriach medycyny reprodukcyjnej za genetyczne zmodyfikowanie (edycję genów) ludzkich zarodków. Dobrze? Źle? Mało? Dużo?

Nieuniknione?

Nauka ma tę nieznośną cechę, że jest praktyczna. Odkrywamy (wszech)świat nie tylko po to, by wiedzieć, ale także po to, by z tej wiedzy korzystać. Często jedni odkrywają, by wiedzieć, a inni – by z tej wiedzy korzystać. W historii nauki było wielu geniuszy, którzy nie widzieli żadnych praktycznych zastosowań dla swoich wynalazków. Podobno wiedza o strukturze jądra atomu miała się nikomu nie przydać. A przecież bez niej nie powstałby laser. Podobno rozpad promieniotwórczy, ten naturalny i ten wymuszony, miał być czymś ciekawym, ale niepraktycznym. Póki nie powstała elektrownia jądrowa i terapie antynowotworowe. Ale także bomba atomowa. Nauka daje narzędzia, które można wykorzystać na wiele różnych sposobów.

Gdy odkryto fale elektromagnetyczne, uważano, że ich praktyczne wykorzystanie jest niemożliwe. Ciekawe, jak dzisiaj wyglądałby świat bez telewizji, radia, internetu, światłowodów, telefonii komórkowej? Tego się już nie dowiemy. Pewnie niektórzy powiedzieliby, że tamten świat był lepszy. Ale jak mierzyć, jakich kryteriów używać do określenia, kiedy było lepiej? To dywagacje bez sensu. Jeżeli pojawi się narzędzie, pojawią się ludzie, którzy je wykorzystają. Jedni dla celów prawych, inni – niecnych. Jednym będzie chodziło o pieniądze, innym o wpływy. Zasada stara jak świat.

Gdy kilka lat temu opublikowano pierwsze prace naukowe na temat CRISPR – metody edycji (modyfikacji) genów, świat był nimi zaszokowany. Nigdy wcześniej tak sprawnie, tak szybko i tak tanio nie dało się dopisywać, przepisywać i edytować „tekstu” naszego kodu genetycznego. Oczywiste było, że ktoś spróbuje metodę CRISPR wykorzystać do modyfikacji ludzkiego DNA. W wielu krajach istnieją regulacje, które zabraniają edycji ludzkiego genomu, ale – nie bądźmy naiwni – pokusa jest zbyt duża. Nie wiadomo, gdzie na świecie takie rzeczy się robi. Nie wiadomo, ile zmodyfikowanych dzieci się urodziło. Oficjalnie tylko troje. Wszystkie w Chinach.

Modyfikacja dzieci – to brzmi jak horror. A jak brzmi korekta genu, który odpowiada za śmiertelną chorobę genetyczną? Już lepiej – prawda? Pierwszy oficjalny przypadek edycji genów dotyczył chińskich bliźniaczek, u których na etapie zapłodnienia został zmodyfikowany gen, dzięki czemu stały się one odporne na wirusa HIV, który został im przekazany przez ojca. Nie ma informacji, czy dziewczynki rzeczywiście są zdrowe.

Drzwi zostały otwarte. A takie drzwi same się nie zamkną. I szczerze mówiąc, nie widzę możliwości, by ktokolwiek je zatrzasnął.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.