Smaczne i dobre jedzeniowe działania

Agata Puścikowska

|

GN 01/2020

Kruszyna chleba nigdy nie powinna być niepotrzebna, a nie daj Boże – wyrzucona.

Smaczne i dobre jedzeniowe działania

Coraz więcej inicjatyw, które po pierwsze wskazują mądry kierunek, a po drugie w prosty sposób, bez zbędnych słów i wytracania cennej energii robią dobro. I to smaczne dobro!

Chodzi o przeróżne inicjatywy, które ograniczają marnowanie pożywienia. Niby niewiele, niby proste sprawy. A są arcyważne, bo dotykają sedna, najwyższych wartości i przybliżają człowieka człowiekowi. To często inicjatywy oddolne, między znajomymi, by po prostu dzielić się tym, czego mamy za dużo. Jabłka, ziemniaki, śliwki, które obrodziły i których nie można przejeść czy przerobić. Ciasto, którego wyszło zbyt dużo dla jednej rodziny. Idą te dobra do sąsiadów, kuzynów czy przyjaciół. Dlaczego mają się marnować?

I oczko wyżej: podzielić się jedzeniem z tymi, których nie znamy. To już wymaga kroku do przodu, nieco większego zaangażowania i otwartości. Ale można, a nawet trzeba. Czasem po prostu warto się podzielić. I tyle. W miejscu, w którym mieszkam, istnieje jadłodzielnia – kooperacja między mieszkańcami. Kontaktują się przez profil na portalu społecznościowym i oferują nadprodukcję zupy czy ciasta. Błagam, proszę tylko nie wyskakiwać mi tu z sanepidowskimi przepisami, bo na szczęście ludzie prości, a schludni i kulturalni, radzą sobie bez masowych zatruć.

I kolejny stopień wtajemniczenia w dzieleniu. Zawieźć i zanieść jedzenie tam, gdzie ludzie nic nie mają lub mają za mało. Do schronisk dla osób w kryzysie bezdomności, do miejsc, w których chleb, powszechny i powszedni, wcale nie jest powszechnym i powszednim.

Dzielenie się jedzeniem ma wymiar bardzo głęboki. Na wskroś ludzki, dotykający wartości najwyższych. Tu nie chodzi o pozbycie się resztek. Tu chodzi o wspólnotę, braterstwo między podziałami. Chrześcijaństwo w namacalnym i konkretnym działaniu. Smaczne, pełne smaku i zapachu chrześcijaństwo, które mocno przybliża do korzeni…

Dlaczego więc czasem mamy z tym problem i wolimy wyrzucić? Wbrew pozorom raczej nie chodzi o skąpstwo czy niechęć do dawania. Problemem jest niechęć do relacji, otwartości, proszenia i po prostu wyjścia do drugiego człowieka. Do spojrzenia w oczy czy podania ręki. Do bycia razem. Kruszyna chleba nigdy nie powinna być niepotrzebna, a nie daj Boże – wyrzucona. Tym bardziej że ktoś jej potrzebuje…

Jest nad czym pracować. Jest dla kogo gotować. Smacznego.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.