Nie dawali Agnieszce szans na zwyczajne przyjście na świat. Na szczęście miała dobrą położną…
Anna Pecio ze swoją córeczką Agnieszką, która czuje się dobrze i jest zupełnie zdrowa. Pani Anna nie ma wątpliwości, że to dzięki wstawiennictwu Stanisławy Leszczyńskiej.
Agata Puścikowska /foto gość
Agusia, czyli Agnieszka, ma sześć miesięcy. Urocza, spokojna, wpatrzona w mamę. Urodziła się o czasie, zdrowa. Ale ciąża nie przebiegała prawidłowo i życie dziecka było zagrożone. Ba, według lekarzy na zdrowie miała niewielkie szanse. Modlitwa i zawierzenie dziecka najlepszej położnej zrobiły jednak swoje.
Szósty miesiąc
Anna Pecio, mama małej Agnieszki, cieszyła się z drugiej ciąży. – Miałam dobrego lekarza, wykonywałam wszystkie badania, nawet te nadprogramowe, dbałam o siebie. Starałam się zrobić wszystko, co w mojej mocy, by dziecko urodziło się silne i zdrowe – wspomina pani Anna, tuląc Agnieszkę. – Ponieważ pierwszy poród, jedenaście lat wcześniej, był przeprowadzony przez cesarskie cięcie, a mnie ze względu na dobro córki zależało na porodzie naturalnym, wykonywałam diagnostykę okulistyczną. Sprawdzałam, czy możliwy jest poród siłami natury.
I tak spokojnie mijał czas aż do 25 tygodnia, czyli szóstego miesiąca. Dziecko waży wtedy około 700 gramów i mierzy około 30 cm. W przypadku przedwczesnego porodu ma małe szanse na przeżycie, a nawet jeśli przeżywa, ma niewielkie szanse na pełne zdrowie. – Czułam się tego dnia dobrze, nic nie zapowiadało tego, co miało nastąpić. Nagle poczułam, że odchodzą mi wody płodowe. Starałam się opanować, najpierw wręcz nie dowierzałam, że to już – opowiada pani Anna. – Przestraszona zadzwoniłam do męża, potem do mojej położnej.
Położna wysłała rodzącą do najbliższego szpitala, żeby jak najszybciej oddała się pod opiekę lekarzy. Karetka, szybkie przyjęcie na oddział.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.