Nie wierzę w ewangelię sukcesu

Marcin Jakimowicz

Wierzę w sukces Ewangelii.

Nie wierzę w ewangelię sukcesu

Tak, wierzę w słowa, które śpiewaliśmy wczoraj jako refren psalmu: „Szczęśliwy człowiek, który służy Panu”. Wierzę, że poza Nim nie jestem w stanie znaleźć szczęścia (a wierzcie mi, próbowałem na wielu płaszczyznach).

Pokój, który On przynosi, przewyższa wszystko, co może zaoferować ten świat (o. Joachim Badeni: „Kto tego nie doświadczył, nic nie zrozumie. Nic a nic!”).
Wierzę, że błogosławieństwo jest inwazją nieba na ziemię.

Wierzę, że Jezus nakazujący: „Uzdrawiajcie chorych” (zauważyliście, że nie powiedział ani razu: „Módlcie się za chorych”?) nie szukał jedynie pobożnych metafor.

Wierzę w to, co napisał św. Mikołaj Serbski: „Pamiętaj, że odpoczynek może być tylko przy Bogu i w Bogu. Na tym świecie nigdzie indziej nie znajdzie się prawdziwego odpoczynku, albowiem ten świat kotłuje się jak jakiś wir wodny”.

Wierzę w moc służby. W to, o czym opowiadał mi przed laty Donald Turbitt. „Donald, czy gdy rozmawiasz z Bogiem, masz doświadczenie, że mówisz… do ściany i odpowiada ci echo?” ‒ zapytałem nieśmiało założyciela Mężczyzn Świętego Józefa. „Everyday!” – uśmiechnął się emerytowany nowojorski strażak.

„To kiedy masz doświadczenie mocy Ducha?”. „W momencie, kiedy służę”.

Tak, wierzę w to, co wielokrotnie powtarzał o. Jan Góra: „Jesteśmy na służbie”.

Wierzę, że to wszystko się dobrze skończy, a słowa Apokalipsy: „Przyjdę niebawem” są pełnym tęsknoty zapewnieniem, a nie groźbą.
Nie wierzę w ewangelię sukcesu. Wierzę w sukces Ewangelii.