Oddział chorób wewnętrznych

Marcin Jakimowicz

Czytam nieustannie o zewnętrznych zagrożeniach, które mają rzekomo zniszczyć Kościół. „Nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym”. Sami dla siebie jesteśmy zagrożeniem.

Oddział chorób wewnętrznych

Odpowiedział im: „I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że NIC z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym?”
Mk 7, 18

Czytam nieustannie o zewnętrznych zagrożeniach, które mają rzekomo zniszczyć Kościół. Często „zatroskani” podają je w niezwykle agresywnej formie. Niektórzy zbyt poważnie przejęli się dewizą, że „najlepszą obroną jest atak”.

Nie wierzę w to, że osoba, która ma pokój serca może napisać agresywny, atakujący innych komentarz. Zazwyczaj jest tak, że jeśli ktoś reaguje hejtem, szyderstwem i warczącymi wyrazami, ma problem sam ze sobą, a nie z rzeczywistością, którą kontestuje. To nie psychologiczne teoretyzowanie, ale bolesna prawda, którą przerobiłem wielokrotnie na własnej skórze.

Łatwo znaleźć sobie chłopca do bicia; kogoś, na kim odreagujesz frustrację. Łatwiej oskarżyć innych (uchodźców muzułmańskich, „heretyków” czy roznosicieli wirusa torontoblessingowego), trudniej zapłakać nad sobą i znaleźć źródło swego niepokoju czy zgorzknienia. To, co drażni cię u innych, jest lustrem pokazującym twe własne problemy i zranienia.

Jak mocno zabrzmiały słowa Benedykta XVI, który na pokładzie samolotu lecącego do Portugalii mówił przed dziewięciu laty: „Dzisiaj największe prześladowania Kościoła nie pochodzą z zewnątrz, ale z grzechów, jakie są wewnątrz jego samego”. Nie mówił tego w kontekście zewnętrznych zagrożeń. Mówił o skandalu pedofilii określając go jako „naprawdę przerażający”.

„Historia pokazuje jasno: jeśli chrześcijaństwo nie promieniuje, to nie dlatego, że napotyka w świecie opór, ale dlatego, że zabrakło mu gorliwości i świętości" – słowa Pierre’a Marie Delfieux, założyciela Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich zapamiętam do końca życia.