Czy Polska była państwem kolonialnym?

Bartosz Bartczak

W noblowskiej laudacji na cześć Olgi Tokarczuk pojawiły się słowa o polskim kolonializmie. Tylko, że Polska w swojej historii nigdy kolonii nie miała.

Czy Polska była państwem kolonialnym?

”Olga Tokarczuk odkrywa historię Polski jako kraju będącego ofiarą spustoszenia dokonanego przez wielkie siły, lecz również posiadającego swoją własną historię kolonializmu i antysemityzmu” – mówił w laudacji na część polskiej noblistki, Olgi Tokarczuk, Per Westerberg z Akademii Szwedzkiej. Tylko o jaki kolonializm chodziło Szwedowi, skoro Polska żadnych kolonii nie miała?

Kiedy mówimy o kolonializmie, przychodzą nam na myśli imperia brytyjskie, francuskie, hiszpańskie, portugalskie, holenderskie, belgijskie, niemieckie, a nawet włoskie. Nikt jednak nie słyszał o imperium polskim. Jeśli Polacy pojawiali się na odległych lądach, to raczej w roli naukowców i inżynierów, a nie kolonizatorów. No chyba, że za „polskie imperium kolonialne” uzna się faktorie handlowe zakładane przez polskiego lennika – Kurlandię, w Gambii i na Tobago. To jednak za mało, aby mówić o „polskim kolonializmie”.

Może mówiąc o polskim kolonializmie Per Westerberg miał na myśli Rzeczpospolitą Obojga Narodów. W tej konstrukcji polskimi koloniami miałyby być chyba Białoruś i Ukraina. Ale wygląda na to, że przedstawiciel Akademii Szwedzkiej nie zapoznał się dokładnie z historią naszego kraju. O Pierwszej Rzeczypospolitej trudno mówić jako o państwie kolonialnym.  

Imperia kolonialne powstawały w wyniku podbojów. Tak było w wypadku Indii, które podbili Brytyjczycy czy Meksyku, który podbili Hiszpanie. Po dokonanym podboju kolonizatorzy instalowali w podbitym kraju władze kolonialne. Najwyżsi urzędnicy w brytyjskich Indiach czy hiszpańskiej Ameryce pochodzili z Europy.

Jeśli chodzi o tereny dzisiejszej Białorusi czy Ukrainy, to weszły one w skład Rzeczypospolitej dobrowolnie. Najpierw do Polski przyłączyły się województwa wołyńskie, kijowskie i bracławskie, potem, w wyniku Unii Lubelskiej, nasz kraj stworzył z Wielkim Księstwem Litewskim federację pod nazwą Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

W Pierwszej Rzeczypospolitej nie było też mowy o narzucaniu kolonialnej administracji. Władze we wschodnich województwach sprawowała miejscowa szlachta. Jeszcze w XVII w. językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego był język ruski. Co więcej, to właśnie szlachta ze wschodu często zdobywała najwyższe urzędy w całym kraju. Potomek ukraińskiej szlachty, Michał Korybut Wiśniowiecki, został nawet królem polskim.

Być może Szwedowi chodziło o los ukraińskich chłopów, który miał mu przypominać los ludów Afryki czy Azji uciskanych przez Europejczyków. Tylko, że los ukraińskiego chłopa nie różnił się mocno od losu chłopa polskiego. A upadek Pierwszej Rzeczypospolitej nic w tej materii nie zmienił. Ucisk ten miał charakter klasowy, nie narodowościowy i wynikał z feudalizmu, nie kolonializmu.

To prawda, że antagonizm między szlachtą a chłopami na Białorusi i Ukrainie zaczynał z czasem nabierać cech antagonizmu narodowego. Ale wynika to z faktu, że szlachta ruska szybko się polonizowała. Chłopi ukraińscy i białoruscy pozostawali zaś przy swoim języku i wierze. Jednak ich sytuacja niewiele się zmieniła, kiedy w miejsce Polaków władzę nad ich ziemiami przejęli bliscy im przecież kulturowo Rosjanie.

Dlaczego w czasie honorowania polskiej noblistki pojawiają się więc słowa o polskim kolonializmie? Być może próbuje się nas przekonać, że mamy taką samą odpowiedzialność za historię kolonialną jak Brytyjczycy czy Francuzi. Ale co ma z tej odpowiedzialności wynikać? Brytyjczycy i Francuzi przyjęli masy imigrantów z Pakistanu czy Algierii. Idąc tropem myślenia Pera Westerberga, może my również powinniśmy przyjąć imigrantów z „dawnych kolonii”. Tylko że Polska przyjęła w ostatnich latach wielu imigrantów z Ukrainy. Sprawa więc tak czy siak jest zamknięta.