Tylko cisza i łzy

Alina Świeży-Sobel

|

GN 50/2019

publikacja 12.12.2019 00:00

Sąsiedzi mówią, że najpierw usłyszeli głośny huk, a potem zrobiło się cicho. I choć ludzie przybiegli w miejsce pożaru, który rozszalał się chwilę później, a wkrótce na ulicy Leszczynowej pojawiły się dziesiątki strażaków i policjantów, nadal było cicho.

Przy usuwaniu gruzów i wydobywaniu ciał pracowało ponad  200 strażaków. Przy usuwaniu gruzów i wydobywaniu ciał pracowało ponad 200 strażaków.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Służby z miejsca zajęły się gaszeniem ognia i usuwaniem gruzu, lecz widok całkowicie zburzonego budynku nie pozostawiał wielkiej nadziei na ocalenie kogokolwiek z domowników. Jedyna znajdująca się poza domem pani Katarzyna, która wyszła do pracy, mówiła, że prawdopodobnie było tam osiem osób. W tym czwórka dzieci, od 3 do 10 lat. W trwające kilkanaście godzin poszukiwania ofiar eksplozji zaangażowanych było ponad dwustu strażaków z PSP i OSP. Zmęczeni, z poszarzałymi od dymu i kurzu twarzami, nie byli skorzy do rozmów.

– Praca była ciężka, trzeba było wszystko zdejmować ręcznie. Najtrudniejsza zaś była świadomość, że wśród tych gruzów ktoś powinien być. Wie pani, zawsze szuka się żywych. Mamy nadzieję do końca. Na naszej zmianie odnaleźliśmy ciała dwóch ofiar. Ja jestem strażakiem od roku i to w zasadzie pierwszy mój wyjazd. Byłem już na akcji z pożarem, ale tam nikt nie zginął. A tutaj… To bardzo trudne przeżycie – wzdycha Patryk Kaleta, młody strażak z OSP z pobliskiej Godziszki.

Na akcję przyjechał też jego wujek, strażak z 20-letnim doświadczeniem. – Dom się praktycznie rozsypał, choć w środku były zbrojenia. Wszędzie pełno dymu, widoczność ograniczona. A tego widoku, kiedy trafia się na zwłoki, w dodatku gdy to jest ciało dziecka, nie życzę nikomu – podsumowuje krótko Mariusz Kaleta.

Wzdłuż ulicy Myśliwskiej, przelotowej drogi przez Szczyrk, z której skręca się w Leszczynową, stoi długi sznur samochodów strażackich i radiowozów policyjnych. W czwartkowe południe jeszcze dowodzą strażacy. – Na razie oni tu decydują, a policjanci tylko pomagają, zapewniając im bezpieczeństwo. My na miejsce wybuchu wkroczymy później – mówi asp. Krzysztof Pawlik, oficer prasowy.

Dostępne jest 29% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.