Na językach 

Marcin Jakimowicz

Dar języków to nie, jak chcą niektórzy, podejrzana nowinka zza oceanu. Charyzmat ten – pisze Tomasz z Akwinu − jest mocno zakorzeniony w tradycji Kościoła.

Na językach 

Co chwilę słyszę zarzut, że nowe wspólnoty Kościoła kupiły w promocyjnej cenie charyzmatyczny pakiet zza oceanu i ślepo kopiują nomenklaturę wypracowaną w ruchach protestanckich. „Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami” - zachęcał św. Paweł. I to nie w „Pierwszym liście do charyzmatyków”, ale do Koryntian. Dlaczego? Bo było to codziennością ówczesnego Kościoła.

Na zajęciach z prawa rzymskiego wkuwałem na pamięć wiele formułek. Jedna z nich brzmiała: Ignorantia iuris nocet („Nieznajomość prawa szkodzi”). Zrozumiałbym agresywne podejście niektórych środowisk jeszcze przed rokiem, gdy nie było odpowiednich narzędzi (niewielu sięgnie przecież po Summa Theologiae). Dziś jednak z łatwością można odesłać oponentów do pism Akwinaty.

Przed rokiem dominikanin o. dr Tomasz Gałuszka, historyk średniowiecza, jeden z największych znawców teologii św. Tomasza nad Wisłą (nie jest zaangażowany w żadne charyzmatyczne wspólnoty!) wydał książkę „Odnowa w łasce”. Swą publikacją włożył kij w mrowisko i wytrącił z rąk sporo argumentów tym, którzy traktują posługę charyzmatyczną jako duszpasterską nowinkę, niezakorzenioną w Tradycji Kościoła. 

„Św. Tomasz przeprowadził  cały namysł teoretyczny, teologiczny nad darem języków" ‒ czytamy. „Do czego doszedł? Stwierdził, że dar języków to modlitwa niemowlęcia, pierwszy etap. To jest modlitwa niemowlęcia, dlatego też nie ma tam żadnego języka. Są to dźwięki jak gaworzenie dziecka. Skoro jest to modlitwa niemowlęcia – pisze Tomasz – nie jest doskonała, nie jest punktem dojścia, jest punktem wyjścia. Dziecko nie robi nic złego, ale również nie wybiera świadomie dobra, natomiast człowiek jest powołany do tego, żeby świadomie wybierać dobro, a to już wymaga proszenia o dary zrozumienia, interpretacji. Dlatego też dar języków jest punktem wyjścia, początkiem rozwoju. Tomasz pisze także, że równocześnie mogą być osoby, które interpretują, tłumaczą języki, i ludzie, którym ten dar zostaje dany wyłącznie po to, żeby bezinteresownie uwielbiać Boga. Tomasz mówi, że ten dar może służyć i budowaniu Kościoła, i własnej modlitwie. Tak samo jak charyzmaty. Są one oczywiście związane z misją i posługą, ale równocześnie charyzmaty i posługa charyzmatyczna budują tego, który nimi posługuje. Dzięki niewidzialnym posłaniom Osób Boskich człowiek może doznać rozkoszy kontemplacji, prawdy, radości i dzieł tak odważnych, że aż szalonych”.