Liczenie wiernych

Marcin Jakimowicz

Jak być wiernym, gdy nic się nie dzieje, jak w polskim filmie, i człowiek ma ochotę wyjść… z kaplicy?

Liczenie wiernych

W czasach lansowanej na każdym kroku niewierności, gdy wszystko staje się umowne, w przestrzeni wymieszania, postmodernistycznego relatywizmu, zlewania się światów, wartości i pojęć, Bóg przypomina: bądź wierny. Wytrwaj.

Formacja duchowa to długi dystans, a nie efektowny sprint. W dzisiejszym psalmie śpiewamy: „Łaskawość i wierność spotkają się z sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój. Wierność z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba”. Bądź wierny, a Bóg odpowie łaską.

„Wytrwajcie w miłości mojej” – prosił Jezus. Słowo „wytrwajcie” nie pachnie sielankowo. Nosi w sobie pewną decyzję, determinację, zmaganie z przeciwnościami.

Co zrobić, gdy w naszym życiu duchowym wzdychamy za inżynierem Mamoniem: „Nuda, nic się nie dzieje, proszę pana. Bardzo niedobre dialogi są, w ogóle brak akcji jest. Aż ma się ochotę wyjść z kina”, a jedynym owocem, jaki oglądamy jest figa z makiem? Trwać w Nim. Wiernie. U ukryciu lub w świetle reflektorów. Ale przede wszystkim w ukryciu. W zamkniętej izdebce. Oczekiwać z tęsknotą na Jego odpowiedź.

Gdy jeden z dominikanów zapytał o. Badeniego o sekret kontemplacyjnej modlitwy usłyszał: „To trzy słowa. Siedź na d…”

Rabini pisali, że błąd Adama i Ewy polegał na tym, że od razu sięgnęli po owoc…

Bóg jest ponad czasem. Wie, kiedy zainterweniować. Nie spóźnia się z odpowiedzią.

„Bóg umieścił człowieka w ogrodzie, nie w fabryce” ‒ napisał kiedyś mój znajomy Łukasz Nauman. Wiara jest relacją, która trzeba pielęgnować.