Zmarł były oficer KGB, który informował, że rosyjskie służby chciały zabić Jana Pawła II

PAP

publikacja 06.12.2019 10:50

W wieku 73 lat zmarł w USA były funkcjonariusz radzieckiego KGB Wiktor Szejmow, który w 1980 roku zbiegł z ZSRR - podał dziennik "Washington Post". Szejmow m.in. utrzymywał, ze KGB pracowało nad operacją mającą na celu zabicie papieża Jana Pawła II.

Zmarł były oficer KGB, który informował, że rosyjskie służby chciały zabić Jana Pawła II Przemysław Kucharczak /Foto Gość

O śmierci Szejmowa, która nastąpiła 18 października, amerykańska gazeta poinformowała w czwartek wieczorem na swojej stronie internetowej. Jak przekazała żona zmarłego Olga, Wiktor Szejmow zmarł z powodu powikłań po zapaleniu płuc.

Jego ucieczkę z ZSRR "Washington Post" określa jako jeden z najbardziej znaczących podczas zimnej wojny przypadków przejścia funkcjonariusza sowieckich służb specjalnych na stronę amerykańską. W 1990 roku, po 10 latach życia w ukryciu w Stanach Zjednoczonych Szejmow powiedział, że chciał zaszkodzić systemowi komunistycznemu w największym stopniu w jakim mógł.

Szejmow zdecydował się na ucieczkę z ZSRR, gdy - jak pisze "WP" - jego przyjaciel i kolega z KGB, który krytykował sytuację w ZSRR został zabity. Szejmow na różne sposoby szukał możliwości nawiązania kontaktu z amerykańskimi służbami i udało mu się to, gdy - wysłany przez KGB do Polski - udał się w Warszawie do ambasady amerykańskiej.

W 1990 roku na konferencji prasowej w Waszyngtonie Szejmow mówił o związkach KGB z zamachem na Jana Pawła II. Jak przekonywał, istniało polecenie znalezienia sposobu, by "zbliżyć się" do papieża, a w slangu KGB "było jasne, że kiedy mówi się o tym, by się zbliżyć, to tylko z jednego powodu". W filmie dokumentalnym telewizji niemieckiej z 1997 roku Szejmow powiedział, że widział depeszę do swego przełożonego Jurija Andropowa, ówczesnego szefa KGB, dotyczącą zamachu na Jana Pawła II.

Zgodnie z życiorysem podanym przez "Washington Post" urodzony w 1946 roku Szejmow pracował w 8. Głównym Zarządzie KGB, zajmującym się komunikacją i szyframi. Awansował w trakcie służby do stopnia majora. W Pekinie rozwiązał zagadkę konstrukcji budynku ambasady ZSRR odkrywając, że w zbudowanym w latach 50. gmachu Chińczycy zainstalowali kanały akustyczne przenoszące dźwięk bez potrzeby wzmacniania elektronicznego. W trakcie pracy w utajnionym wydziale KGB zajmującym się szyfrowaniem brał udział w przygotowywaniu codziennych informacji dla członków Biura Politycznego partii komunistycznej.

"Zaczynasz widzieć niezależną informację dostępną kilku +zaufanym+ ludziom, która jest sprzeczna z tym, czego uczono cię wcześniej. Masz możliwość oglądania tego, co robi KGB. Ono powinno bronić ludzi sowieckich, ale tego nie robi. Działa przeciwko nim i przeciwko całemu światu" - tłumaczył Szejmow w wywiadzie dla "Washington Post" w 1990 roku.

Po nawiązaniu kontaktu z CIA Szejmow musiał udowodnić Amerykanom, że jest tym, za kogo się podaje i w tym celu przekazywał im fotografie tajnych dokumentów. 16 maja 1980 roku, po dwumiesięcznych przygotowaniach został wywieziony z Moskwy z żoną i kilkuletnią córką. W swoich wspomnieniach Szejmow twierdził, że kierowcą samochodu, którym uciekali, był mężczyzna mówiący z polskim akcentem. Nigdy nie podano, w którym miejscu przekroczyli granicę ZSRR.

Przez długi czas w ZSRR sądzono, że rodzina padła ofiarą przestępstwa, dopiero w 1985 roku KGB dowiedziało się, że Szejmow może znajdować się w USA, a ostatecznie potwierdziło to w 1988 roku.

Wśród informacji, które Szejmow przekazał Amerykanom było m.in. zdekonspirowanie dwóch osób szpiegujących dla KGB w Departamencie Stanu USA. Szejmow ostrzegł także, że budynek ambasady USA w Moskwie zbudowany na początku lat 80. będzie naszpikowany urządzeniami podsłuchowymi.

Po dziesięcioletniej pracy w USA dla amerykańskich służb Szejmow zajął się biznesem. Podczas pobytu w USA zapewniał, że Amerykanie obiecali mu 1 mln dolarów za ucieczkę i dożywotnią opiekę medyczną; CIA temu zaprzeczała. Strony zawarły ugodę w 1999 roku.