Cegły w murze

Maciej Kalbarczyk

|

GN 48/2019

publikacja 28.11.2019 00:00

Wydany pod szyldem Pink Floyd album był niemal w całości dziełem jednego członka zespołu. Mija 40 lat od wydania legendarnego „The Wall”.

Koncert Pink Floyd 21 lipca 1990 r. w Berlinie po upadku muru, przeszedł do historii. Koncert Pink Floyd 21 lipca 1990 r. w Berlinie po upadku muru, przeszedł do historii.
Adrian Boot /Retna Ltd./photoshot/pap

Osiem lat temu podczas trasy „The Wall Live” Roger Waters odwiedził także Polskę. Z tamtego koncertu dobrze zapamiętałem wbijający w fotel kwadrofoniczny dźwięk i charakterystyczną scenografię. Na wznoszonym w czasie spektaklu murze wyświetlano animacje przygotowane przed laty przez Geralda Scarfe’a. Publiczność zobaczyła spadające na ziemię bomby, maszerujące młoty i spływające krwią krzyże. Te znane fanom zespołu obrazy zostały uzupełnione o liczne nawiązania do współczesnych wydarzeń. Na ekranach pojawiły się m.in. zalewające świat logotypy globalnych korporacji oraz zdjęcia dokumentujące działania wojenne na Bliskim Wschodzie i ukazujące cierpiących głód mieszkańców Afryki. W ten sposób Roger Waters postanowił pokazać, że pomimo upływu czasu antykonsumpcyjne i pacyfistyczne przesłanie jego dzieła jest nadal aktualne.

Pod ścianą

Po wydaniu albumów „The Dark Side of the Moon”, „Wish You Were Here” i „Animals” grupa Pink Floyd odniosła spektakularny sukces. W tym czasie relacje pomiędzy członkami kwartetu uległy jednak znacznemu pogorszeniu. Muzycy nie potrafili dojść do porozumienia. Mając już na swoim koncie albumy solowe, rozważali rezygnację ze wspólnego projektu. – Przeżyliśmy trudne chwile, naprawdę nie widzieliśmy sensu w tym, co robimy, a także nie potrafiliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nadal chcemy to robić – przyznał w wywiadzie dla pisma „Melody Maker” David Gilmour, wokalista i gitarzysta zespołu.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.