Wzrost gospodarczy!

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 48/2019

Czy wzrost gospodarczy czyni nas bardziej wolnymi i szczęśliwymi?

Wzrost gospodarczy!

Jak jest wzrost gospodarczy, to jest dobrze, a jak go nie ma, to jest źle. Przyzna to każdy. No, może z wyjątkiem tych, którzy uważają, że im gorzej, tym lepiej, bo wtedy jest szansa, że stracą władzę ci, których obsesyjnie nie lubią. Wzrost gospodarczy różnie może być definiowany i mierzony, ale ogólnie oznacza on proces zwiększania ilości dóbr, usług i konsumpcji w danym kraju i w określonym czasie. Można go mierzyć wzrostem produkcji, dochodów czy też zatrudnienia. Od wzrostu odróżnia się rozwój gospodarczy, który obejmuje nie tylko zmiany ilościowe, ale także jakościowe, na przykład nowe technologie, poprawę warunków pracy lub opieki zdrowotnej, ogólnie lepsze standardy życia. Z tego wynika, że wzrost gospodarczy może istnieć bez rozwoju gospodarczego, ale rozwój nie istnieje bez wzrostu.

Nasuwa się tu jednak kilka problemów. Utrzymywanie wzrostu gospodarczego oznacza, że obywatele muszą coraz więcej kupować i konsumować. Wiąże się to jednak z używaniem bogactw naturalnych nieodnawialnych, z niszczeniem środowiska naturalnego. Ponadto ciągły wzrost, którego tak chcemy, oznacza, że nie możemy się zatrzymać w codziennej aktywności. Paradoksalnie pracujemy coraz więcej, wręcz uzależniamy się od pracy, w wolnym czasie biegamy po sklepach i kupujemy. Ponadto porównujemy się z innymi, czy nie jesteśmy gorsi, jeśli chodzi o posiadanie i konsumowanie. Czy zatem wzrost gospodarczy czyni nas bardziej wolnymi i szczęśliwymi? Oczywiście niedostatek doskwiera. Chodzimy zestresowani, gdy nie wiemy, jak powiązać koniec z końcem do kolejnej wypłaty, o ile mamy pracę. Czy z tego jednak wynika, że musimy wpadać w drugą skrajność, czyli biegać w nerwowym produkowaniu coraz to nowych rzeczy i je konsumować? Bo wzrost musi być!

Papież Franciszek zachęca do „zmiany modelu globalnego rozwoju” i „redefinicji postępu”; mówi o „radykalnej zmianie paradygmatu”. Cóż te zachęty miałyby oznaczać w odniesieniu do wzrostu i rozwoju gospodarczego? Gdybyśmy tak żyli oszczędniej, kupowali mniej ubrań, kosmetyków, żywności, zabawek i telefonów… Wzrost gospodarczy pewnie by zmalał. Ale czy żyłoby się nam gorzej? A w ogóle wedle jakich kryteriów oceniać, czy ktoś żyje gorzej, czy też lepiej? Nie chcę recesji i bezrobocia. Ale z tym ciągłym mówieniem o potrzebie wzrostu produkcji i konsumpcji mam problem. A w dodatku nie lubię reklam. Nie przyczyniają się do mego wzrostu i rozwoju.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.