Ja tam swoje wiem 

Marcin Jakimowicz

Pytali o znajomego, więc powiedziałem im prawdę. Nie uwierzyli. Woleli trzymać się swojej wersji. Czy warto przekonywać przekonanych?

Ja tam swoje wiem 

Ilu psychologów potrzeba, by wykręcić żarówkę? Jednego, ale żarówka musi chcieć zmiany. 
Prawda wyzwala. Pod jednym warunkiem: że chcemy ją przyjąć.

Kilka osób pytało mnie o los znajomego księdza. Gdy powiedziałem bolesną prawdę o jego niewierności, nie uwierzyli. Woleli trzymać się swojej wersji. Tak było bezpieczniej.

Ludzie wiedzą swoje. Argumenty nie bardzo ich interesują. Koronnym dowodem pewnego paszkwilu na to, że mój znajomy jest wedle niektórych środowisk „niedostatecznie maryjny”, było to, że… „zorganizował w swej parafii rekolekcje poświęcone Matce Jezusa”. Wedle jego oponentów była to jedynie „zasłona dymna”. Majstersztyk! Śmiać się czy płakać? Co ciekawe, inne środowisko nie zaprosiło go na rekolekcje, bo według nich był „zbyt maryjny”.

Czy jest sens bronić się lub tłumaczyć? Nie. Nie przekonasz przekonanych, że nie jesteś wielbłądem.

„Jak Ojciec reaguje na hejt?" – zapytałem przed miesiącem o. Leona Knabita. „Nic nie odpisuję, nic nie robię ‒ uśmiechnął się benedyktyn. ‒ Jak w kawale: »Co dziś będziesz robił?«. »Nic...«. »Ale przecież wczoraj też nic nie robiłeś!«. »Tak, ale nie skończyłem…« (śmiech)". Psy zawsze szczekają, a karawana jedzie dalej…

Rozmowa Marcina Jakimowicza z o. Leonem Knabitem: