Wolność zobowiązuje

Marek Jurek

|

GN 47/2019

Marszałek przemawiał głośno, antyeugeniczny wniosek wygaszono po cichu.

Wolność zobowiązuje

Inaugurując Sejm marszałek senior Antoni Macierewicz przywołał trzy artykuły konstytucji: ósmy, potwierdzający prymat konstytucji przed wszystkimi innymi aktami prawnymi, również unijnymi; osiemnasty, wyrażający szacunek Rzeczypospolitej dla naturalnego ustroju małżeństwa i rodziny; trzydziesty ósmy – gwarantujący prawo do życia. Dosłownie godzinę wcześniej w Trybunale Konstytucyjnym wygasł wniosek o stwierdzenie niezgodności z konstytucją aborcyjnych praktyk eugenicznych, czyli zezwolenia na zabijanie przed urodzeniem niepełnosprawnych dzieci. Marszałek mówił głośno, wniosek wygaszono po cichu.

Marszałek Macierewicz ostrzegł przed zagrożeniem, jakie niesie ideologia gender. Ale też jedynie retorycznie, bez żadnych odniesień do konwencji stambulskiej, która jest międzynarodową „konstytucją gender”. Konwencję tę ratyfikowała Polska za rządu premier Kopacz, gabinety premier Szydło i premiera Morawieckiego postanowiły utrzymać ją w mocy. W kampanii wyborczej politycy PiS wyjaśniali, że w tej kwestii trzeba brać pod uwagę nie tylko jej treść, ale i nazwę (przewrotnie mówiącą o „zwalczaniu przemocy”). Okazało się, że tak waleczna partia jak PiS boi się paru słów, których obłudę powinna (a mogłaby bez większego trudu) demaskować.

Obóz lewicowo-liberalny nie jest taki płochy i wprost głosuje przeciw projektowi Stop Pedofilii, nie bojąc się oskarżeń o tolerancję dla propedeutyki pedofilskiej w szkołach. Co więcej – posłowie opozycji wprost zaangażowali się w Parlamencie Europejskim w atak na tę społeczną inicjatywę. Nie wahają się przenosić polityki za granicę, atakując już nie tylko rząd, ale nawet samo społeczeństwo. Tymczasem władza wzbrania się wypełniać swe powinności społeczne nawet wtedy, gdy oczekują tego Polacy, dzięki którym PiS wygrał wybory.

Zaskakują jednak nie tylko zaniechania, ale i działania władzy. Radykalna lewica będzie dysponować w nowym Sejmie przewodnictwem Komisji Rodziny. Na to stanowisko, głosami PiS, została wybrana Magdalena Biejat z partii Razem, zwolenniczka aborcjonizmu, która dodatkowo zasłynęła pochwałą najbardziej odrażających bluźnierstw. Jak to się ma do szacunku dla artykułów konstytucji, które wyliczał marszałek Macierewicz, i co więcej – do wyrażonej we wstępie do konstytucji – wdzięczności wobec naszych przodków za kulturę chrześcijańską, którą nam przekazali?

Skrajna lewica zyskuje teraz nowe możliwości. Jeśli przewodnicząca Biejat pojedzie do Brukseli krytykować w Parlamencie Europejskim Polskę i polskie prawo – będzie miała autoryzację Sejmu Rzeczypospolitej. Nie mówiąc o dziesiątkach wywiadów, których może – jako przewodnicząca Komisji Rodziny – na temat Polski udzielać mediom zagranicznym. Politycy PiS (Ryszard Terlecki, Arkadiusz Czartoryski) perorują, że decyzje podejmuje Komisja, a nie jej przewodnicząca. Sejm również, więc dlaczego nie oddadzą urzędu marszałka opozycji? Nie chodzi przy tym jedynie o wpływ na procedurę, którym będzie dysponować ultralewicowa przewodnicząca Komisji Rodziny. Chodzi o uznanie reprezentatywności, o ową autoryzację Sejmu, o której wyżej pisałem, dla osoby o poglądach jawnie antykonstytucyjnych.

Oczywiście przewodnictwa sejmowych Komisji dzieli się między wszystkie partie w Sejmie, tylko dlaczego właśnie Komisję Rodziny PiS oddaje partii Razem? Najwyraźniej po to, by PiS-owscy przewodniczący Komisji nie mieli kłopotu z wyjaśnianiem, dlaczego blokują ustawę Zatrzymaj Aborcję. Radykalna lewica chętnie weźmie to na siebie. Ale jest i powód bardziej przyziemny. Porozumienie Jarosława Gowina sygnalizowało już parokrotnie, że nie będzie zgadzać się na zwiększanie podatków czy innych obciążeń społecznych. Ciche porozumienie z radykalną lewicą pozwoli więc PiS na obejście sprzeciwów sojusznika i stawianie na swoim z poparciem lewicy. A ta z kolei będzie mogła chwalić się swą parlamentarną skutecznością, nie tylko retorycznym, ale konkretnym charakterem swojej polityki.

Władza uważa, że się na to wszystko zgodziliśmy. Zgodnie z przestrogami – masowe poparcie potraktowali jako aprobatę dla swych manewrów, uników, zaniechań. Wielu Polaków głosowało na listę PiS, uważając, że „nie ma wyjścia”, że PSL nie daje gwarancji odwagi (też nie chcieli wystąpić o wypowiedzenie konwencji stambulskiej), a Konfederacja – gwarancji powagi. Jednak mówić, że „nie było wyjścia” mogą tylko ci, którzy pracowali (albo przynajmniej popierali tych, którzy pracowali), żeby Polsce dać inny wybór lub nakłonić PiS do liczenia się z opinią katolicką. Ale nie ci, którzy przez cztery lata „wyjścia” ani nie szukali, ani nawet nie chcieli. Wolność jest również zadana. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.