"Czarne owce" nie umierają

Małgorzata Gajos

publikacja 15.11.2019 15:05

Historia błogosławionej Magdaleny Morano - salezjanki i nauczycielki, która bardzo kochała Jezusa.

"Czarne owce" nie umierają Bł. Magdalena Morano. Wikipedia

Historia małżeństwa jej rodziców nadawałaby się na film romantyczny, Francesco Morano - bogaty szlachcic, Katarzyna Pangella - uboga, ale piękna tkaczka. Dla niej stracił tytuł szlachecki i prawo do dziedziczenia dóbr. W urzędzie miejskim w Chieri zarejestrowano go jako "drobnego sprzedawcę" i "handlarza". Rodzina żyła w bardzo skromnych warunkach, by jej trochę pomóc, a także, by przysłużyć się ojczyźnie, Francesco zaciągnął się do wojska. Po sześciu latach (w 1854 r.) wrócił do domu ze zrujnowanym zdrowiem, a rok później umarł. 

15 listopada 1847 roku na świat przyszła Magdalena. Była szóstym dzieckiem Francesco i Katarzyny. Po niej urodził się jeszcze Giuseppe i Orsola. Jednak pięcioro z rodzeństwa zmarło. Gdy zmarła najstarsza córka, rodzina popadła w nędzę. Magdalena, która miała wtedy osiem lat zrezygnowała ze szkoły i postanowiła pomóc mamie pracą przy krośnie. Losem Magdaleny zainteresował się kuzyn matki, ks. Pangella, który zaczął wspomagać rodzinę i kupił książki dla małej. Dziewczynka wróciła też do szkoły.

Gdy kończy 10 lat przeżywa trzy bardzo ważne momenty w swoim życiu: Pierwszą Komunię świętą, śmierć 7-letniego brata, a także rozpoczyna nauczanie jako maestrina w szkole, którą prowadzi Rosa Girola. Magdalena zajmuje się najmłodszymi dziećmi. Powoli zaczyna marzyć o byciu nauczycielką. Po pięciu latach to marzenie się spełnia, gdy zaczyna pracować w przedszkolu. Zdobywa kolejne dyplomy w nauczaniu. Mając 19 lat rozpoczyna pracę w Montaldo Torinese. Zostaje jednak źle przyjęta przez miejscowych. Jednak dzięki swojemu fantastycznemu podejściu do dzieci, szybko zyskuje ich sympatię. Dzięki temu polubią ją także rodzice i mieszkańcy. W Montaldo spędzi 12 lat. 

Przez cały ten czas Bóg zajmuje centrum jej życia. Codziennie bywa na Mszy, odprawia Drogę krzyżową.

Przez 11 lat jest bardzo oszczędną osobą, dzięki temu może kupić swojej matce mały domek z ogródkiem. Mówi jej również o swoim pragnieniu bycia zakonnicą. Jednak nie przyjmują jej ani siostry Figlie delle Carita, ani dominikanki - bo jest za stara (ma 30 lat!). W 1878 roku przybywa do Turynu. Idzie do ks. Bosko, który od razu ją przyjmuje do zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki. Wstępuje do sióstr w Mornese 15 sierpnia 1878 roku. Magdalenę bardzo polubi matka Mazarello, a nowa siostra stwierdzi, że system salezjański w wychowaniu, to system, który praktykowała od 16 lat. 

Po 20 dniach od przyjęcia zostaje poproszona, by podjęła się nauczania. Uczy w Nizza. 4 września 1879 roku składa pierwsze śluby, a 2 września 1880 roku śluby wieczyste. 5 września 1881 roku udaje się na Sycylię. Po dwóch miesiącach oprócz żeńskiego internatu, siostry otwierają jeszcze pracownię dla dziewcząt, w niedzielę prowadzą lekcje katechizmu. Przez 4 lata siostra Magdalena pracuje bez wytchnienia. Jest dyrektorką domu, mistrzynią nowicjatu, nauczycielką, katechetką, pomaga w zakrystii, kuchni, pralni, portierni i w piekarni.

Od czasu do czasu otwiera zeszycik ze słowami Matki Mazarello:

"Kochajmy Go, siostro Magdaleno! Kochajmy Jezusa! Pracujmy dla Niego bez oszczędzania się. Dodawajmy sobie ciągle odwagi: tutaj płaczemy, tam w niebie będziemy się radować". 

Praca salezjanek przynosi owoce. Siostra Magdalena zostaje przeniesiona do Turynu, gdzie zostaje siostrą przełożoną. Jednak siostry, które zastępują ją na funkcji dyrektorki, nie dają sobie rady. Musi więc wrócić na Sycylię, ale jako inspektorka. Spędzi tam 18 lat. 

Każdego ranka wstaje przed wszystkimi, odprawia Drogę Krzyżową, zanim siostry pójdą do kościoła, potem, po modlitwach rozpoczyna się praca. 

Notuje pewnego razu: "Na sądzie Bożym zdamy sprawę z dobra, które mogliśmy uczynić, a nie uczyniliśmy". 

W 1900 roku po miesiącach podróży, jej zdrowie załamuje się. Męczą ją kolki i mdłości. Okazuje się, że ma raka. Siostra Morano jednak nadal jest radosna, a nawet próbuje bawić się z dziewczętami na boisku. Wydaje się jednak, że to początek końca. Wysoka gorączka, bóle. Gdy siostry są zmartwione odpowiada: "Jezus cierpiał jeszcze więcej". Rozpoczyna się modlitewny szturm nieba. W połowie listopada matka Morano może wstać z łóżka. Żartuje, że "czarne owce" nie umierają. 

W następnych latach bóle nie ustępują, ale zacieśnia się jej przyjaźń z Bogiem. Do chorej siostry napisze:

"Próbuj i ty modlić się o łaskę cierpliwego i spokojnego dźwigania krzyża z dnia na dzień, biorąc go z rąk dobrego Jezusa, a nie od stworzeń. Zobaczysz, że poczujesz się lepiej. Można się wypłakać wobec Jezusa, ale uczyniwszy to, trzeba pójść trochę pocierpieć radośnie dla Jezusa".

W 1908 roku przychodzi list od Matki Daghero z Turynu. Pyta, czy siostra Morano może przejąć obowiązki inspektorki w nowej inspektorii. Siostra Morano blada i drżąca z gorączki, z humorem odpowiada: "A Matka nie ma litości dla moich 61 lat? Zdaję się na wolę Bożą, ale proszę, by dał mi łaskę dobrego przygotowania się na śmierć". 24 marca zaczyna umierać. Przed śmiercią szepcze:

"Jezu, nie opuszczaj mnie! Wszystko, jak Ty chcesz!".

Umiera 26 marca. Ojciec święty Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną 5 listopada 1994 roku. 


Tekst na postawie książki: Ks. S. Szmidt sdb Święci, błogosławieni, słudzy boży rodziny salezjańskiej, Wydawnictwo Salezjańskie 1997