Oczami niewygodnego świadka

Andrzej Grajewski

|

Nowy numer 46/2019

publikacja 14.11.2019 00:00

Dziennik abp. Józefa Gawliny jest zapisem polskiej samotności w czasie II wojny światowej. To źródło informuje o wielu nowych faktach oraz odsłania kulisy wydarzeń, kiedy decydowała się przyszłość naszego kraju.

Biskup Józef Gawlina przemawia podczas obchodów rocznicy powstania śląskiego.  Londyn, 30 marca 1941 r. Biskup Józef Gawlina przemawia podczas obchodów rocznicy powstania śląskiego. Londyn, 30 marca 1941 r.
nac

Dawno nie czytałem dziennika tak przejmującego w swej szczerości i pokorze wobec Boga i historii jak zapiski wojenne biskupa polowego Wojska Polskiego abp. Józefa Gawliny. Publikacja ukazała się w serii Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego „Źródła do dziejów Kościoła katolickiego na Górnym Śląsku”. Ma jednak wymiar ogólnopolski. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że będzie to pozycja obowiązkowa dla wszystkich badaczy tego okresu, zarówno dziejów politycznych, jak i kościelnych.

Mamy szczególny tytuł, aby pisać o tym wydawnictwie. Arcybiskup Józef Gawlina (nominację na arcybiskupa otrzymał w 1952 r.) doskonalił swe pióro jako redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego” w latach 1924–1927. Rozwinął nasz tygodnik, zdobywając popularność wśród czytelników m.in. barwnymi wspomnieniami z okresu I wojny światowej. Pisząc je, opierał się na notatkach, jakie robił w latach 1915–1918 w szeregach armii pruskiej rzucony na front do Syrii, gdzie dostał się do angielskiej niewoli. Kiedy je spisywał, w najczarniejszych scenariuszach zapewne nie przewidywał, że będzie mu dane uczestniczyć w konflikcie jeszcze straszniejszym, który pochłonie więcej ofiar i doprowadzi do trwałej przebudowy świata. Arcybiskup Gawlina jest w swym dzienniku świadkiem uniwersalnym, gdyż obserwuje wojnę z różnych poziomów – biskupa, członka gremiów politycznych, ale także tułacza przemierzającego świat z nadzieją na powrót do ojczyzny.

Jako biskup polowy Wojska Polskiego (został nim w 1933 r.) w pierwszych dniach września 1939 r. otrzymał polecenie wycofania się na wschód. Dociera aż do Łucka na Wołyniu. Już w Rumunii skupia wokół siebie kapelanów, którzy wraz z oddziałami wojskowymi wyruszyli na wojenną tułaczkę, i zachęca ich, aby pozostali z żołnierzami.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.